środa, 22 maja 2013

E&R - Rozdział IV - It's Over

Pół roku później

Chcesz prawdy ? Powiem Ci ją. Nigdy mnie nie kochałeś. Pomimo tego czasu spędzonego razem, pomimo wspólnych wspomnień, pomimo wspólnych marzeń. Ta miłość była toksyczna i oboje dobrze o tym wiedzieliśmy, mimo to próbowaliśmy być razem. I to chyba to nas wykończyło. Te wszystkie słowa "Jak wy razem wspaniale wyglądacie" były ukartowane i zmyślone. Widzieli nas tylko poza domem, a w domu ? To już inna historia. Wiesz co jednak jest najgorsze ? Że wplątałam to Kornelię. Ona nie zasługiwała na taki los. Już wolę by żyła bez ojca niż miałbyś nim być ty. Obrączka jest w szufladzie, może Ci się jeszcze przyda. Podpiszesz tylko papiery i ślub zostanie wymazany, na całe szczęście nie braliśmy kościelnego. Życzę Ci szczęścia z Anią, żałuję tylko, że nie zaznałeś go ze mną.

Nie martw się nie zrobię scen
Odejdę cicho w cień
Zostawię Cię pośród mroku dnia
I..I pozwolę poprowadzić się we mgłę. 

Emilia.


Zdenerwowany rzucił kartką na podłogę i upadł na kolana. Koledzy z drużyny podbiegli nie wiedząc co się dzieje. Wasilewski podniósł kartkę i prześledził wzrokiem tekst. W jednej chwili zrobiło mu się słabo, a zaraz potem po czerwieniał na twarzy.
- Ty skończony idioto ! Zdradzałeś Emilkę z Anką ?!
Wszystkich obecnych wcięło w podłogę i popatrzyli na Lewandowskiego z odrazą. Ten jednak nic sobie z tego nie robił. Oparł się plecami o ścianę i schował twarz w dłoniach. Z pierwszego piętra dobiegły kroki. Robert zerwał się oczekując nadejścia żony, ale to nie była ona.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony.
Kornelia stała wpatrując się w mężczyznę wzrokiem mordercy. Twarz była blada jak kreda, niebieskie oczy błyszczały, a ubrania wisiały na niej jak na wieszaku.
- Odeszła. - powiedziała cichym głosem patrząc w podłogę. - Obudziłam się, a na szafce leżał list. Napisała, że tutaj będę bezpieczna, a babcia Iwona się mną zajmie. Dopiero po odczytaniu twojego wiedziałam, dlaczego.... dlaczego mnie zostawiła. Możesz być dumny. Dzisiaj wyjeżdżam do wujka Sebastiana. - rzuciła przez ramię wspinając się po schodach.
Lewandowski nadal stał w miejscu i patrzył przerażonym wzrokiem na miejsce gdzie przed chwilą stała jego córka. Córka ? Teraz on jest dla niej największym wrogiem na świecie....
- Lewy nie wiem co odwaliłeś, ale w jednej chwili straciłeś całą rodzinę. I za cholerę nie wiem jak to odkręcisz, ale ja Ci nie pomogę. - powiedział Kuba wstając z kanapy i wychodząc.
Reszta drużyny poszła za jego przykładem i po chwili w mieszkaniu została tylko Kornelia, Robert i Wojtek.
- Stary coś ty najlepszego zrobił.
- Wiem, kurwa, wiem ! - krzyknął przez łzy. - Nie ja muszę ją znaleźć.
Wstał i zaraz padł z powrotem na podłogę pod wpływem popchnięcia przez bramkarza.
- Co ty robisz ?!
- Zastanów się najpierw. Jak niby chcesz ją znaleźć ? Może i jesteś jednym z najpopularniejszych piłkarzy, ale ona zna prawie wszystkich sportowców, a do tego jest sławna. Jeśli chciała stać się niewidzialna to dla niej pestka.
Szatyn jednak nie usłyszał ani słowa. Wpatrywał się w kominek za plecami zawodnika. Blondyn westchnął z rezygnacją i podniósł się z klęczek.
- Jakbyś potrzebował pomocy to powiedz.
- Pomożesz mi ? - prychnął. - Tak jak reszta drużyny ?! Nawet jej nie zdradziłem !
- Jakoś nie zaprzeczyłeś.
- Bo byłem w szoku ! Byłem, nadal jestem... Nie codziennie zostawia mnie własna żona.
Uderzył głową o ścianę i zamknął oczy.
- Idź. Chcę być sam.
- Kora jest na górze pamiętaj.
Skinął sztywno głową nie otwierając oczu i usłyszał po chwili trzaśnięcie drzwiami. Został sam. Tak jak chciał. Wstał i podszedł do braku z alkoholem. Miał już wypić kiedy zza siebie usłyszał cichy głos.
- Tak chcesz to załatwić ?
Kornelia siedziała na kanapie z brodą podpartą o kolana. Miała na sobie reprezentacyjną koszulkę, którą jej dał na dziesiąte urodziny zaledwie trzy miesiące temu. Odstawił szklankę i usiadł obok niej. Dziewczynka przytuliła się do jego boku i łzy zaczęły jej lecieć po policzkach. Robert oparł się o kanapę i przytulił ją do siebie mocniej.
- Znajdę ją. Przysięgam, że znajdę. Chodź musisz coś zjeść. Pizza czy chińszczyzna ?
- KFC.
Uśmiechnął się blado i skinął głową. Brunetka podbiegła na górę mówiąc, że musi się przebrać. Przez te dni będą musieli jakoś żyć. Gorzej, że on musi wracać do Dortmundu. Musi powiedzieć o tym Korze, a to jeszcze gorsze. Usłyszał z góry przeraźliwy krzyk i pobiegł do pokoju córki. Widok jaki zastał był przerażający. Każda ściana pokryta była czerwoną farbą, a na jednej znajdował się napis "Ona jest tylko moja i niczyja więcej". Poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła i jedyne co trzymało go przy zdrowym rozsądku to płacz Korneli.
- Kora wychodzimy. Już !
Pociągnął dziewczynkę za rękę i szybko uciekli z mieszkania. Wyciągnął telefon i zadzwonił na policję.
- Halo ? Proszę przyjechać na ulicę Warszawską 23 mieszkanie 5. Ktoś włamał się do mojego pokoju, do pokoju mojej córki i groził mojej rodzinie. Moje nazwisko ? Robert Lewandowski. Proszę przyjechać. Żegnam.
Rozłączył się i przytulił Kornelię. Mała trzęsła się i cały czas płakała.
- Wojtek ? Jesteś z chłopakami ? Proszę przyjedźcie. Wytłumaczę wam wszystko na miejscu.
Schował telefon i poprowadził córkę na ławkę. Ściągnął bluzę i nakrył nią wystraszoną dziewczynkę. Po kilku minutach pojawiła się policja, a zaraz za nimi piłkarze.
- Pan Robert Lewandowski ? Dostaliśmy zgłoszenie o włamaniu.
- Tak to ja dzwoniłem. Mieszkanie 5 na ostatnim piętrze.
Funkcjonariusz skinął głową i odszedł z trzema innymi do budynku. Zdezorientowani piłkarze patrzyli na napastnika, a Agata Błaszczykowska siedziała z głową Korneli na kolanach.
- Lewy co jest ?
- Emilkę ktoś porwał. Przy najmniej na to wychodzi z napisu z pokoju Korneli, Ona jest tylko moja i niczyja więcej. Nie wiem kto to zrobił, ale jak dorwę psychola to mu łeb ukręcę.
Zaczął nerwowo chodzić z lewej do prawej obserwując wejście do budynku. Wśród nich panowała cisza dopóki nie przerwał jej Przemek.
- To zdradziłeś Emilię czy nie ?
Pytanie zawisło w ciszy i wszyscy czekali na odpowiedź, wpatrzeni w rozwścieczonego Roberta.
- NIE ZDRADZIŁBYM WŁASNEJ ŻONY ! Nie, zadowoleni ? Odbierałem razem z Anką dzieciaka z organizacji w której kiedyś byliśmy. Miał z nami spędzić dzień jeszcze zanim się rozstaliśmy. Emilka nie mogła to poprosiłem Ankę, bo druga osoba też miała być znana.
Kopnął ze złością w kamień leżący na chodniku i usiadł na ławce. Całe szczęście ich warszawskie mieszkanie znajdowało się na osiedlu mało znanym. Wszystkie bloki tworzyły kwadrat, a w środku był niewielki park i plac zabaw dla dzieci. Jeden z policjantów wyszedł z budynku i podszedł do innego, siedzącego w radiowozie. Ten po chwili kiwnął głową i powiedział coś przez radio.
- Panie Robercie czy ktoś z pana rodziny ostatnio zniknął ?
- Moja żona napisała mi list, że mnie zostawiła, ale teraz sądzę, że nie napisała go z własnej woli.
- Czy moglibyśmy zobaczyć ten list ?
- Tak, jeśli to ma pomóc to oczywiście.
Poszedł razem z policjantem do mieszkania i wziął z salonu list, który podał funkcjonariuszowi.
- Czy ktoś poza panem dotykał tego listu ?
- Ja, Marcin Wasilewski, moja córka i chyba moja matka, a i oczywiście Emilia.
- Dobrze.
Odszedł do innego pokoju, a Lewandowski szybko wybiegł z mieszkania na podwórko.
- I co ?
- Na razie nic. Kornelia ?
Zauważył, że dziewczynka śpi, więc wyciągnął z kieszeni kluczyki i włożył ją ostrożnie do samochodu. Kiedy zapinał jej pasy usłyszał dziwne pikanie. Zaczął pośpiesznie wyciągać dziecko z samochodu i wyniósł ją z pojazdu.
- Na ziemię już !
Auto wybuchło pomarańczowo - żółtym płomieniem. Siła wybuchy odrzuciła wszystkich obecnych na ziemię. Policjanci natychmiast wybiegli z radiowozów i podbiegali do obecnych. Robert wstał wściekły.
- Nie wiem kim jesteś, ale przysięgam, że spróbujesz skrzywdzić kogoś z moich bliskich to Cię zabije ! Słyszysz ?!




Ciemnowłosa obudziła się w ciemnym pokoju. Ani jej ręce, ani nogi nie były skrępowane, więc swobodnie wstała i podeszła do okna. Nie widziała stąd prawie nic. Tylko budynki i rzekę. Nie potrafiła powiedzieć gdzie jest. Usłyszała kroki i szybko położyła się na łóżko udając, że śpi.
- Oj Emily, Emily. Gdybyś wtedy nie uciekła to by Cię teraz tu nie było. 
Mężczyzna odłożył coś na szafkę i wyszedł z pokoju. Niebiesko oka otworzyła szeroko oczy i obróciła się na plecy.
- To jest jakiś koszmar. To tylko zły sen, błagam....
Zamknęła oczy i przypomniała sobie piosenkę.
- No matter what you never see me cry...
Nie da się złamać, wytrzyma. Dla Korneli i dla Roberta. Bo tylko oni jej zostali, prawda ?


- Wiadomości specjalne ! Żona Roberta Lewandowskiego, wspaniała piosenkarka i aktorka Emilia Lewandowska, bardziej znana jako Emily Stan została porwana wczorajszej nocy. Również wczorajszego dnia miało miejsce włamanie do ich wspólnego domu gdzie w pokoju ich córki Korneli Lewandowskiej została przekazana wiadomość od porywacza. Napis brzmiący: ONA JEST TYLKO MOJA I NICZYJA WIĘCEJ wzbudza grozę i strach. Kiedy policja przyjechała na miejsce, samochód napastnika reprezentacji Polski wybuchł w powietrzu, a sam piłkarz w ostatniej chwili uratował z niego córkę. Pytanie co z Emilią Lewandowską ? Będziemy państwa informować, a teraz przekażemy specjalne ogłoszenie od samego Roberta Lewandowskiego.

- Nie wiem kim jesteś, ani czego chcesz ode mnie, Emili i Korneli, ale przysięgam Ci jedno znajdę Cię i nie odpuszczę tego. Bo zastraszanie mnie to jedno, ale porwanie mojej żony i próbowanie zabicia córki to co innego. Przysięgam, że jeśli w ciągu 48 godzin nie oddasz Emili, albo nie podasz jej miejsca pobytu to sam zacznę jej szukać i wtedy nie będę zważał nawet na policję i karę. 


Barcelona

Piłkarze zamarli w miejscu patrząc na hiszpańską dziennikarkę, która ze łzami w oczach podawała informację. Cesc jako pierwszy się otrząsnął i złapał za telefon.
- Halo ? Robert ? To prawda ? ...... Ale kiedy ? ..... Co z Kornelią ? ...... Pomożemy, w końcu Emi to dla nas rodzina, a rodziny się nie zostawia. 
Fabregas popatrzył po kolegach z drużyny smutnym wzrokiem i złapał za skórzaną kurtkę.
- Chodźcie trzeba iść do telewizji i nadać ogłoszenie, a potem na policję i samemu szukać. W końcu nie mogła rozpłynąć się w powietrzu. 

Monako

- Hej Seb chodź tu ! Musisz to zobaczyć !
Blondyn wychylił głowę z boksu i wszedł do Ferrari gdzie zebrali się wszyscy kierowcy. Na słowa dziennikarza zbladł i zamurowało go. Rzucił kaskiem o podłogę i szybko zadzwonił.
- Proszę powiedź, że to jakiś marny żart z waszej strony ! ..... Jak to ?! .... Pomogę, podzwonię i wpadnę do Stanów, może tam ktoś ją widział.
Rozłączył się i ze łzami w oczach popatrzył na zdjęcie rudowłosej pokazywane w telewizji.
- Nie martw się siostra znajdziemy Cię.


Nowy York

- Wiemy, że dziś powinny na gali być same szczęśliwe wiadomości, ale dostaliśmy przed chwilą komunikat ze stacji, że musimy koniecznie zobaczyć wiadomość z Europy. Więc....
- Emily Stan, żona jednego z czołowych europejskich piłkarzy zeszłej nocy została porwana ze swojego mieszkania w Warszawie. Jeśli ktokolwiek ją widział prosimy o niezwłoczny kontakt z mężem porwanej lub policją.


Następnego dnia (polskie gazety)


Emilia Lewandowska porwana !

Gdzie jest Lewandowska ?!

Groźby Roberta Lewandowskiego wobec porywacza !

Iwona Lewandowska usiadła na krześle widząc nagłówki trzech gazet przyniesionych przez wystraszoną córkę. Spojrzała załzawionymi oczami na zdjęcie synowej, a zaraz obok na syna, który trzymał na rękach wystraszoną córkę. Oboje byli ubrudzeni od wybuchu. 
- Milena jedziemy do Warszawy w tej chwili !
Wyszła z domu razem z córką i wsiadły do samochodu kierując się do mieszkania piłkarza. 
- Robert ?! Robert ?!
- Przepraszam, ale pan Lewandowski kazał nam nikogo nie wpuszczać.
- To mój syn wy tępe osiłki i macie mnie do niego wpuścić.
- Babcia ?
Kornelia z czerwonymi oczami stanęła za dwójką ochroniarzy i rzuciła się na szyję kobiecie. Wprowadziła obydwie kobiety do środka i zaprowadziła do salonu. Na środku kanapy siedział piłkarz, który bezmyślnie przelewał alkohol ze szklanki do szklanki. Na pozostałych miejscach siedziała reszta reprezentacji i niektóre z żon zawodników.
- Robert dziecko. 
Iwona podeszła i usiadła obok na kanapie przytulając zrozpaczonego syna. 
- Znajdę ją. Nie ważne jak, za jaką cenę, znajdę. 

niedziela, 19 maja 2013

E&R - Rozdział III - Endless Summer

Dziś rozpoczynało się Euro 2012. Podczas ostatniego tygodnie niewiele się wydarzyło. Być może dla niektórych, ale dla mnie....
Właśnie podjechałam pod stadion w Warszawie i wyszłam z samochodu. Zatrzymałam się gwałtownie czując jak robi mi się słabo. Ugryzłam wargę by powstrzymać łzy i złapałam się za brzuch, który ścisnął mi się z bólu. Zamrugałam gwałtownie i popatrzyłam przed siebie. Ruszyłam w stronę wyjścia zakładając okulary przeciw słoneczne. 
- Byłam umówiona z panem Korniewskim*. 
-Emilia Stankiewicz, prawda ? Zapraszam do gabinetu.
Ruszyłam za rudo włosom kobietą na piętro do biura Aleksandra Korniewskiego. 
-Szefie ? Jest tutaj Emilia Stankiewicz. Miał pan z nią umówione spotkanie.
-Tak, proszę ją wpuścić.
Weszłam do środka i usiadłam na czarnym krześle obitym materiałem. 
-Więc Emilio zdecydowałaś już ?
- Tak, wystąpię. Ale chcę żeby mój zespół taneczny wystąpił ze mną.
-Nie wiem czy zdążymy ich ściągnąć. 
- Oh nie będzie takiej potrzeby. Oni przyjechali trzy dni temu. Układ jest gotowy, ale czy mogę zobaczyć plan piosenek ?
Podał mi kartkę z rozpiską całego rozpoczęcia.
- Chcę zmianę piosenki Popular Song na Ur + Ur Hand oraz zmienić W stronę słońca na Give Your Heart A Break.
-Mogę to rozważyć. I chyba nie będzie problemu. 
- Genialnie. Do widzenia.
Wyszłam z pomieszczenia, a następnie z budynku. 
-Emilka ! Emilka czekaj !
Głos za mną spowodował, że przyśpieszyłam kroku i jak najszybciej odjechałam. Widziałam w lusterku zdziwioną i jednocześnie smutną twarz Lewandowskiego, który krzyczał coś za mną. Godzinę później wysiadłam z samochodu i zabrałam wszystkie zakupy z auta. Wjechałam windą na trzecie piętro i weszłam do mieszkania. 
- Kornelia !
Brunetka wybiegła z salonu w piżamie z Avatarem. 
- Co na robimy na obiad ?
-Pizzę !
Przekręciłam oczami i weszłam do kuchni. Mała podreptała zaraz za mną i wdrapała się po krześle na blat.
- Klasyczna ? Pieczarki, szynka i kukurydza ?
Pokiwała głową i złapała za woreczek mąki. Odwróciłam się na momencik i usłyszałam huk. Kora siedziała nad rozsypaną mąką i uśmiechała się niewinnie.
- Kornelia masz to posprzątać.
Wróciłam do przygotowywania składników, kiedy usłyszałam ciche przepraszam mamo. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynkę zamiatającą biały proszek. Przyklękłam obok niej i szybko przytuliłam do siebie.
- Przepraszam skarbie, po prostu mam zły dzień. - szepnęłam w jej włosy i pocałowałam w głowę.
Kora tylko kiwnęła głowa i mocniej się do mnie przytuliła. 
-Mamo, a czemu ostatnio jak byłam u taty to kazał mi poznać się z taką panią ?
Odsunęłam dziewczynkę od siebie i popatrzyłam na nią zdziwionym wzrokiem.
- Jaką panią skarbie ?
-Taką w ciemnych włosach. Dlaczego ?
Łzy stanęły mi w oczach przy ostatnim słowie. Otarłam szybko oczy i uśmiechnęłam się blado do córki.
-Bo ona cały czas się dziwnie na mnie patrzyła i jak tata nie patrzył to obrażała.
- A czy tata mówił na tą panią Ania ?
-Ehem.
- Co powiesz na wakacje u wujka Seby ? - zapytałam szybko chcąc zmienić temat. 
-Tak ! A co z tatą ?
Gula w gardle urosła mi na te słowa. Co miałam jej powiedzieć ? Że jej ojciec sprowadził jej nową mamusie ?
-Nie obchodzimy już tatusia ?
- Nie, chyba nie. Chodź tu do mnie.
Wzięłam ją na kolana i zaczęłam powoli kołysać śpiewając spokojną kołysankę. 
- Co powiesz na to, że wyjdziesz z wujkiem Cescem na stadion ?
-Mogę ? Bo chyba tata nie będzie chciał żebym z nim wyszła.
Jej usta ściągnęły się ku dołowi, a ja poprzysięgłam sobie, że nigdy w życiu nie dopuszczę już do rozmowy pomiędzy nimi. Nie pozwolę skrzywdzić własnej córki.
- Idź się przebierz i zmykamy na stadion.
Mała pokiwała głową i uciekła na górę, a ja zła wzięłam do ręki telefon.
-Halo ?
- Cesc ? Zamienisz się z Robertem na dzieci wyprowadzające was na stadion ?
-Chyba bym mógł, a czemu ?
- Kora chciała wyjść z tobą. Mam nadzieje, że się nie gniewasz ?
-Nie spoko. Ale po rozpoczęciu idziecie do nas na imprezę. 
- Cesc po rozpoczęciu wracam do Hiszpanii, do Any. 
-CZEMU ?! PUYOL ZAMKNIJ SIĘ NIE WIEM GDZIE MASZ LOKÓWKĘ ! CZEMU CHCESZ WYJECHAĆ ?! 
- Wytłumaczę to później w Barcelonie. Pa.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem do salonu. Sama usiadłam na jednym z krzeseł i schowałam twarz w dłoniach. Cholera, dlaczego ja muszę mieć największego pecha na świecie ? Wstałam od stołu i ruszyłam do łazienki. Moja twarz miała teraz piękny kolor marmuru w połączeniu z czarnym tuszem. Byłam blada jak śmierć. Szybko umyłam twarz kremem do demakijażu i opłukałam ją wodą. Prysznic wzięłam w rekordowym czasie piętnastu minut. Ubrana w jeansy i bluzę z Nike założyłam szaro-niebieskie adidasy z Nike i razem z Korą wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do czarnego Range Rovera i zaczęłam nas kierować w stronę tego przeklętego stadionu. Kibice już się pod nim gromadzili, ale nie wchodzili do środka. Rozpoczęcie jest dopiero za sześć godzin, o dwudziestej. Wyszłam z samochodu i założyłam okulary. Kornelia złapała mnie za rękę i weszłyśmy tylnym wejściem na stadion. 
-Panna Stankiewicz ! A to kto ?
- Dzień dobry Ulu. To jest Kornelia moja córka.
-Ale zbieg okoliczności. Ma takie oczy jak Lewandowski. 
Popatrzyłam na Kornelie i zaprzeczyłam głową. Mała zrozumiała i uśmiechnęła się.
-Dzień dobry.
-Cześć malutka. To może ty Emilko idź do garderoby, a ja odprowadzę małą do naszej sali konferencyjnej znajdziemy tam dla niej jakieś zajęcie.
- A właśnie. Kornelia miała wychodzić z jednym z reprezentantów Polski, czy można to zmienić na reprezentację Hiszpanii ? Oczywiście reprezentanci się zgodzili.
-Nie jestem tego pewna, ale chyba mała zamiana nie zaszkodzi.
- Dziękuje. A ty słonko bądź grzeczna i nie przeszkadzaj pani w pracy. Jasne ?
-Tak mamo.
Ruszyłam korytarzem w prawo i weszłam do pokoju za drzwiami z numerem 15. W środku znajdowała się grupa moich tancerzy.
- Hej wszystkim !
-Emily !
- To co próba ? Warrior, U + Ur Hand, Rock You i jedna polska Jutra Nie Będzie.
Zaczęliśmy próbę i kiedy wybiła godzina siedemnasta trzydzieści garderobiane zabrały nas. Dostałam bordowe spodenki, które od dołu się rozjaśniały do koloru soczystej czerwieni, biały bralet i adidasy z Reeboka. Później do piosenki Warrior miałam się przebrać w granatową suknie do kostek i czarne szpilki. Do ostatniej piosenki miałam założyć czarny strój kąpielowy, a na to kamizelkę z ćwiekami i czarne lity z koronką. 

Zaczęło się od piosenki Rock You. Myślałam, że mam śpiewać sama, a tu niespodzianka, bo sprowadzili dziewczyny z mojego starego zespołu Carmen i Glorię. Gloria była Ukrainką, a Carmen hiszpanką. Występ się zaczął. Na początku śpiewała Carmen, potem ja i na końcu Gloria. (piosenka). Później zaśpiewała Honey, ja w tym czasie się przebierałam z skórzanych spodni i czerwonego stanika i kamizelki. Później przyszedł czas na U + Ur Hand. Weszłam na środek stadionu i zaczęłyśmy tańczyć. (piosenka 2) Kiedy skończyłyśmy wszedł zespół Blue Cafe. Ja szybko założyłam suknię i nałożyłam buty. Fryzjerki zaplotły mi włosy w warkocz i wpięły we włosy czarne i błękitne kwiaty i nałożyły wianek z czarnych róż. Powoli popłynęła melodia trzeciego utworu i weszłam na stadion. Przez cały trzeci utwór musiałam stać w miejscu i śpiewać do mikrofonu. (piosenka 3) Kiedy skończyłam komentator powiedział, że mam właśnie odśpiewać hymn Polski. Później zaśpiewany zostanie hymn Ukrainy i wejdą wszystkie drużyny. Zaczęłam śpiewać hymn i kiedy skończyłam zaczęła śpiewać Gloria. Na murawę weszli piłkarze i rozpoczęło się odczytywanie drużyn. Ja założyłam ostatni tego wieczoru strój i czekałam przy wejściu na zapowiedź. Kiedy takową usłyszałam przede mną ustawili się tancerze, za którymi miałam iść śpiewając. Powoli szłam do środka murawy śpiewając, wokół mnie wirowali tancerze. (piosenka 4) Skończyłam i usłyszałam oklaski. Podziękowałam i zeszłam razem z tancerzami z boiska. Po lewej stronie wyjścia stała reprezentacja Polski, a po prawej reprezentacja Hiszpanii. Miałam właśnie schodzić kiedy dwójka piłkarzy z reprezentacji Hiszpanii załapała mnie za ręce i nogi i zanieśli na środek boiska. Ludzie wydawali się być zdziwieni zachowaniem piłkarzy, a co dopiero ja mogę powiedzieć. Popatrzyłam morderczym wzrokiem na Sergio i Ikera i tupnęłam nogą kiedy mnie odstawili. 
- Co wy wyprawiacie idioci ?!
-Właściwie to oddajemy Ci przysługę.
- Broniłeś bramkę głową i w nią oberwałeś ? Jaką przysługę ?!
-Popatrz na waszą reprezentację.
Spojrzałam na drużynę i z powrotem na chłopaków.
- I co ? Nic dziwnego w niej nie widzę.
-A nie brakuje kogoś ?
Zdziwiona spojrzałam na reprezentantów i otworzyłam szerzej oczy. Brakowało jednego.
- O co tu chodzi ?
-Zaraz się dowiesz !
Uciekli do zdziwionej drużyny i szczerzyli jak głupi do sera. Rozłożyłam ręce i czekałam.
-Emilka ?
Głos Lewandowskiego zza moich pleców wybudził mnie z transu. Odwróciłam się i mało nie padłam na jego widok. stał przede mną w czarnym garniturze z lekkim przerażeniem w oczach. 
- Wow. Takiego Cię jeszcze nie widziałam. Chwila ! Ty masz z tym coś wspólnego ? - zmrużyłam oczy i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. 
-Nawet całkiem sporo. Emilka wiem, ze jestem nieco uciążliwy...
- Nieco ?
-..., męczący i ogólnie powinnaś dostać pokojową nagrodę Nobla za wytrzymanie ze mną. 
- Aż tyle tego czasu nie było, ale kontynuuj. 
-Więc.... - westchnął i zdenerwowany przeczesał ręką włosy. - Emilka ? - uklęknął i wyjął z kieszeni niewielkie pudełko. - Czy wyjdziesz za mnie ? Ponownie ?

Co można czuć kiedy kilka milionów ludzi patrzy na ciebie i mężczyznę, który Ci się przy nich oświadcza, a ty stoisz jak posąg ? Mam nadzieję, że to tylko zły sen.





Uklękłam obok niego i przystawiłam usta do jego ucha. 
- Po to Ania była u ciebie ?
Spojrzał na mnie zdziwiony i odszepnął.
-A myślisz, że po co ? Chyba nie myślałaś, że do niej wróciłem ?
Odsunęłam się od niego i wstałam. Odruchowo ugryzłam się w wargę i zamknęłam oczy. 
- Chyba zwariowałam. - powiedziałam z zamkniętymi oczami. Otworzyłam je i popatrzyłam na Lewego. - Ale się zgadzam. 
Uśmiechnął się i odetchnął nakładając mi pierścionek. Wstał i złączył nasze usta. Nie liczyli się teraz kibice, którzy klaskali i gwizdali. Nie liczyli się komentatorzy, którzy cieszyli się jak głupi. Nie liczyli się wiwatujący piłkarze. Liczyliśmy się my. Odsunęłam się leciutko od niego i wtuliłam w jego tors. Objął mnie i zaraz odsunął. 
-A gdzie Kora ?
Odwróciłam głowę i zauważyłam ją przy Cescu.
- Tam stoi. - wskazałam palcem, wiem, że nie wolno zua ja ! - A co ?
-To idziemy do niej.
Pociągnął mnie za rękę i podeszliśmy do reprezentacji Hiszpanii. Robert wziął Kornelię na ręce i zakręcił się z nią kilka razy. 
-Ma być wszystko dobrze, jasne ?
Przede mnie wyskoczył David z opiekuńczą miną i pogroził mi palcem. Zaraz jednak roześmiał się i potargał mnie po włosach. 
-Mała, ale wesele niedługo co ? 
- Jasne ! Ty szukasz tylko okazji do picia Pikaczu !
-Wcale, że nie. 
- Serio ?
-No może.
Roześmiałam się i popatrzyła na Roberta i Kornelię. Kto by pomyślał, że dwa tygodnie temu siedziałam w Los Angeles i pisałam piosenki, a dzisiaj jestem w Polsce na stadionie narodowym po zaręczynach. 

Życie może zmienić się w jednej sekundzie, a to od nas zależy czy będzie Happy End czy nie.

środa, 8 maja 2013

E&R - Rozdział II - Mayby It's Not To Late

Szłam z Robertem tą samą ulicą co wcześniej. Teraz już co prawda nie byłam tak samo zdenerwowana, ale był mały problem. Podbiegła do nas pewna grupa dziewczyn.
- O Boże ! Robert podpiszesz mi się ?!
Lewandowski posłał w moją stronę przepraszający uśmiech i wziął od niej markera.
- To gdzie się podpisać ?
- Tutaj.
Dziewczyna wskazała na swój dekolt, a piłkarz o mało nie padł na zawał. Chyba jeszcze żadna z fanek  nie odważyła się poprosić o podpis w tym miejscu. Rozbawiona podeszłam do nich i opuściłam rękę Lewego.
- Sądzę, że autograf na kartce starczy na dłużej.
- Ty jesteś Emily Stan ! O Boże ! Daj mi swój autograf.
- Hm..Mhm...Pomarzyć możesz dziecko.
Pociągnęła zdezorientowanego Roberta w stronę parku i wzięłam go pod ramię.
- Dlaczego jej tak powiedziałaś ? - zapytał wyrzucając do pobliskiego kosza marker.
Popatrzyłam na niego i zauważyłam, że szeroko się uśmiecha.
- Nie myśl, że jestem zazdrosna. - prychnęłam. - Znam ją. Pół roku temu próbowała rozwalić związek Dominik Pawłowskiej i Michała Kubiaka. Powiedzmy, że prawdopodobnie mnie nie poznała.
- Coś ty jej wtedy zrobiła ?
- No wieeeesz. Coś.
Uśmiechnęłam się i wybuchnęłam śmiechem. Lewy popatrzył na mnie wzrokiem pt. "Co ty brałaś ?" i ze śmiechem kiwał głową w lewo i w prawo. Szłam tyłem i potknęłam się o krawężnik. Pisnęłam i ostatnie co zrobiłam to złapałam koszulę bruneta. Z głośnym pluskiem wpadliśmy do fontanny. Wynurzyłam się i szukałam mężczyzny. Po chwili pojawił się obok mnie.
- Zabiję Cię po postu.
- Też Cię kocham. Nie mów, że nie przypomina Ci to czegoś.
Chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo uśmiechnął się szatańsko i złapał moją kostkę z powrotem wciągając pod wodę. Wyciągnęłam głowę spod wody i odgarnęłam włosy do tyłu. Niebieskooki siedział spokojnie na brzegu fontanny i patrzył na mnie z niewinnym uśmiechem. Dokładnie takim samym jak Kornelia dziś rano.
- Teraz to ja powinnam Cię zabić. To, że kilka lat temu tak zrobiłeś nie znaczy, że znów możesz.
- Pamiętam, to chyba nawet ta sama fontanna.
Podał mi rękę i pomógł wyjść. Kilka dzieci dookoła śmiało się wesoło, a ich rodzice widocznie rozpoznali w Robercie reprezentanta Polski. Spojrzałam na mokrą sukienkę, która teraz przykleiła się do mojego ciała i spojrzałam na Lewandowskiego. Ściągnął błękitną koszulę i wycisnął ją w dłoniach. Został w białym podkoszulku na ramiączkach, który przykleił się do jego ciała. Chyba mogę stwierdzić, że nie wygląda tak samo jak w wieku siedemnastu lat. Zagryzłam dolną wargę i popatrzyłam na wyrzeźbione mięśnie piłkarza. Jednak szybko się otrząsnęłam i odwróciłam głowę, by ukryć zaczerwienione policzki.
- To co idziemy do Kory ?
- Kory ?
Wzruszyłam ramionami.
- Mała nie lubi jak mówi się do niej pełnym imieniem. Tylko ja tak mówię, kiedy coś przeskrobie. Albo jak trener zadzwoni, że znowu kogoś sfaulowała.
Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie w sposób mówiący "Rozwiń temat, bo nie rozumiem.".
- Oh, mała chodzi do młodzieżowej FC Barcelony. Wiesz po moim wyjeździe do Kanady poznałam tam kilku sportowców. Zaczęło się od kanadyjskiej reprezentacji w siatkówce. Później kiedy mieli turniej w Madrycie poznałam Real, zaraz potem Barcelonę. Dwa lata później poznałam niemalże wszystkich kierowców F1. Skoczków poznałam w Austrii kiedy pojechałam ze znajomą do jej narzeczonego Thomasa Morgensterna. Przez nich poznałam Polską kadrę. Później poznałam od początku nowe składy niektórych drużyn. Real, Barca, ManU, Chelsea, Atletico Madryt i Arsenal.
- Arsenal mówisz ?
- Tak. I właśnie sobie skojarzyłam skąd znam tego blondyna. Jest tam w drużynie prawda ?
- Wojtek jest ich bramkarzem.
Szliśmy parkową aleją i cały czas opowiadałam mu o tych dziewięciu latach.
- A co z twoimi rodzicami ?
- Szczerze ? - zapytałam i popatrzyłam mu w oczy. Kiwnął głową. - Wyrzucili mnie z domu kiedy dowiedzieli się o ciąży. Dagmara zabrała mnie do Kanady. Poszłam tam na studia, ale kiedyś w restauracji w której pracowałam jako wokalista, odkrył mnie Simon. Podpisał ze mną umowę i bum. Jestem piosenkarką. Jakoś niedługo po tym zagrałam w filmie. Wzięłam udział w kilku pokazach i oto moja kariera.
- Chyba długo mnie nie było.
- Jakieś....dziewięć lat.
Powiedziałam to lekkim tonem i odeszłam kawałek. Spojrzałam w tył i zauważyłam, że kiwa głową, a lewy kącik ust jest uniesiony w górę.
- No co ? Prawdę mówię.
Zakręciłam się dookoła własnej osi i pokiwałam palcem na Roberta.
- No chodź. Idziemy do Kornelki.
Zaśmiał się.
- Jak ja mogłem bez ciebie wytrzymać.
Złapał mnie za rękę i splótł palce razem z moimi.
- Chyba najpierw musimy porozmawiać.
- Potem. Chodź do małej. Potem pojedziemy do nas do mieszkania i porozmawiamy. Jak znam życie to jest już zmęczona, a włosy Winiara skrócone o połowę.
- Winiarski ?
- To mąż Dagi. Pamiętasz ją ? Ta blondynka, teraz już brunetka.
- A tak spotkałem ich rok temu na balu sportowca.
- Daga jest chrzestną.
- A chrzestny ?
Ugryzłam wargę i popatrzyłam na niego niewinnie.
- Sebastian.
- Sebastian ? No cóż wiele mi to mówi.
- Vettel.
- Ten kierowca F1 ?
- Ehem. Przecież mówiłam, że poznałam prawie wszystkich kierowców. - przewróciłam oczami. - A z Sebastianem powiedzmy, że zderzyłam się na torze.
- Jeździłaś w F1 ?!
- Co ?! Nie ! Szłam po torze i on szedł z jednym z reporterów. Nagle się z nim zderzyłam i przeprosiłam, kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że Sebastian się śmieje z miny reportera. Zapytałam ich jak dojść do boksy Renault. I wtedy poznałam znaczną większość kierowców.
- Ciekawe życie.
- Twoje pewnie też.
Zauważyłam zmianę jego nastroju kiedy o tym wspomniałam.
- Nie bardzo. Kiedy uciekłaś, przesiadywałem na stadionie Lecha całe dnie. Potem kiedy przeszedłem do Borussii robiłem to samo. Niedługo potem żona Kuby poznała mnie z Anią.
Anią ? Kto to jest Ania do cholery ?
- Ale za bardzo szukałem u niej twoich cech. Nie lubiła piłkarzy, cały czas miała mnie pod swoją kontrolą, a ja na to pozwalałem. Kiedy się zaręczyliśmy myślałem, że coś się zmieni, ale tylko się pogorszyło. W końcu nie wytrzymałem i rozpoczęła się kłótnia w trakcie której wyszło na jaw wszystko. Moja matka i Anka zmówiły się przeciwko tobie i próbowały wymazać Cię z mojej pamięci. Milena mi wtedy pomogła i to bardzo. Ja chyba w pewien sposób się jej odwdzięczyłem. Poznałem ją z Marco, moim znajomym z drużyny. I za niecałe trzy miesiące będę wujkiem.
- Cieszę się, że Milena ułożyła sobie życie. Ale widzę, że ja w twoim namieszałam. Nie martw się. Jak tylko skończy się Euro rozwiedziemy się i nie będziesz musiał się męczyć ze mną. Kornelię oczywiście będziesz mógł widywać jak często będziesz chciał.
Wstałam z ławki na której siedzieliśmy i ruszyłam w stronę placu zabaw. Nie wiem czy poszedł za mną, ale chyba tak. Jaka ja byłam głupia ! Ale czego się spodziewałam ? Że wszystko będzie w porządku ?
- Mama !
Kornelia podbiegła i przytuliła się do mnie. Nie wiem jak będę mogła mu wynagrodzić Kornelię. Odgarnęłam jej czarne pasma włosów za ucho i pocałowałam w czoło.
-Co jest ? Mamo ?
Odsunęła się lekko, a ja spojrzałam na zdziwionych Winiarskich, którzy wpatrywali się w kogoś za mną. Zgaduję, że w Roberta.
- Skarbie musisz z kimś porozmawiać.
- O nie nie ! Nie chcę znowu gadać z trenerem Realu ! Nie pójdę tam !
- Kora, to nie trener Realu.
Odsunęłam się i przywołałam Lewandowskiego ręką. Kiedy do nas podszedł jego kobieca wersja w ciele dziewięciolatki zapytała :
- Pan nie gra w Borussii ?
- Gram, gram. A ty grasz w młodocianej Barcy ?
- Si senior.
Wywróciłam oczami i pokiwałam głową ze śmiechem.
- A już wiem ! Pan się nazywa Lewandowski ! Niestety wszystkie moje koleżanki z klasy wzdychają do pana plakatów. - mruknęła z posępną miną.
Zakrztusiłam się śmiechem w tym momencie, a Robert wyglądał jakby zobaczył UFO.
- No tak. - podrapał się w tył głowy. - Ale ty tak chyba nie robisz ?
- A czy wyglądam na wymalowaną lalę całą w różu i szpachlówką na twarzy ? - prychnęła i skrzyzowała ręce na piersi. - Ja się interesuje GRĄ W PIŁKĘ NOŻNĄ, a nie osobami, które w nią grają.
Zapomniałam wspomnieć o dość porywczym charakterku mojej córuni ? Teraz mówię.
- Mamo dlaczego mam z nim porozmawiać ?
- Słonko wiem, że to dziwne i trochę niemożliwe, ale.... Robert to twój tata.
Mina jej lekko zrzedła i opuściła ręce wzdłuż ciała. Opuściła lekko głowę i potrząsnęła nią. Kiedy popatrzyła na mnie tortury wróciły.
- Okłamałaś mnie ! - krzyknęła ze łzami w oczach. - Powiedziałaś, że mój ojciec nie jest piłkarzem ! Obiecałaś mówić mi prawdę ! Zawsze. - wyszeptała ostatnie słowo, kiedy łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Odwróciła się i pobiegła w stronę wyjścia z parku. Widziałam jak Lewandowski już się pali by za nią biec.
- Zostaw. Zna Warszawę, zapewne pójdzie do Tiny. - złapałam jego ramię i lekko ścisnęłam. Poczułam jak coś mokrego kapie mi na rękę. Nawet nie wiem kiedy ja sama zaczęłam płakać. - Sądzę, że na dziś dość wrażeń. Robert zadzwonię do ciebie jak Kornelia się uspokoi. Daga, Misiek dzięki za opiekę nad mała. Cześć.
Ruszyłam żwirową ścieżką w stronę drugiego wyjścia. Kornelia biegnie w tej chwili do Marceliny Otrękowskiej. Znały się dość sporo czasu. Wytarłam dłonią oczy i policzki. Nie mogę się tak pokazać. Założyłam chustę i ciemne okulary i ruszyłam jedną z ulic Warszawy. Dlaczego kiedy myślimy, że wszystko będzie dobrze, to jest zupełnie inaczej ?



Robert stał ciągle w tym samym miejscu. Nie wiedział co ma robić. Jednym spotkaniem skłócił matkę i córkę. A on tylko chciał poznać swoją córkę. Ich córkę.
- Michał, Dagmara. - zwrócił się do Winiarskich, którzy popatrzyli się na niego zaciekawieni. - Musicie mi pomóc.
- Jasne.
- Gdzie mieszka ta cała....Tina ?
- Marcelina. Dwie ulice stąd na Drawskiej 10. Ale po co Ci adres ?
- Muszę z nią porozmawiać. Jeśli mnie nie zaakceptuje to odejdę, ale chcę jej chociaż wytłumaczyć sprawę z Emilką. Na razie.
Nie zwrócił uwagi na ich wystraszone spojrzenia. W tym momencie liczyła się tylko rozmowa z małą szatynką, która miała tak cholernie podobne do niego oczy. Wyciągnął z kieszeni telefon i zdziwiony tym, że nie jest za bardzo mokry, włączył nawigację, a po chwili kierował się w stronę ulicy Drawskiej.
Stanął przed niewielkim blokiem i spojrzał na numer budynku. 10. To tutaj. Wszedł do środka i niemal wbiegł na czwarte piętro. Zapukał do drzwi i czekał.
- Dzień dobry. W czym mogę panu pomóc ? - zapytała uprzejmie kobieta, która mu otworzyła.
Miała blond włosy i karmelowe oczy, a jej zielona sukienka kończyła się przy kostkach.
- Witam. Jestem Robert ojciec Korneli. Jest może u pani ?
- Korneli ? To jakaś pomyłka.
- Proszę. - zatrzymał ręką drzwi, które chciała zamknąć. - Dziesięć minut temu nie przybiegła tutaj z płaczem ?
- Możliwe. - mruknęła wpuszczając go do środka. - Są w pokoju Tiny. Zaprowadzę pana, bo z tego co usłyszałam od Kory to musicie coś sobie wyjaśnić.
Zapukała do pokoju córki i otworzyła drzwi. Kornelia leżała z głową na kolanach drobnej rudowłosej dziewczyny ubranej w bluzkę reprezentacji Polski. Lewandowski lekko uśmiechnął się na widok koszulki, ale zaraz spojrzał na zrozpaczoną córkę. Córka, jak to dziwnie brzmi.
- Tinka, możesz na chwilkę ze mną wyjść ?
Dziewczyna podniosła wzrok z zapłakanej przyjaciółki i dopiero zauważyła, że jej matka stoi w drzwiach razem z reprezentantem Polski. Skinęła głową i podniosła lekko szatynkę. Uśmiechnęła się pokrzepiająco i wyszła z pomieszczenia.
- Kornelia ?
Robert usiadł obok dziewczyny na łóżku. Spojrzała na niego wielkimi błękitnymi oczami, które niemalże tonęły we łzach.
- Dlaczego ? Dlaczego mnie okłamała ?!
Spontanicznie wtuliła się w zdezorientowanego napastnika, a on po kilku sekundach "zmrożenia" odwzajemnił uścisk. Czuł dziwną chęć ochrony tej małej istoty. To chyba właśnie to nazywa się ojcostwo.
- Ja przepraszam. - odsunęła się od niego, a on poczuł dziwne uczucie dumy. - Ja pana nawet nie znam.
- Kora. Wiem, że nie lubisz pełnego imienia. Posłuchaj mnie. Ja sam dzisiaj się dowiedziałem, więc poprosiłem twoją mamę by mnie z tobą poznała. Nie wiń jej za to. Powiedziała Ci, że nie jestem piłkarzem, wiesz dlaczego ? - zapytał i kiedy zaprzeczyła kontynuował. - Podejrzewam, że sama nie wiedziała, że dalej jestem piłkarzem. Nie bądź na nią zła, co najwyżej na mnie, ale nie na nią.
- Ja... Ja... Ja ....Dziękuje.


Siedziałam w naszym mieszkaniu i próbowałam zająć czymś ręce. Nie widziałam tyle bólu w oczach Korneli od... zawsze ? Nigdy nic jej nie zrobiła, nigdy jej nie zawiodłam, nie raz odwoływałam ważne sprawy by być z nią, a teraz zachowałam się podle.


Usiadłam przy pianinie stojącym w rogu pokoju i zaczęłam wygrywać piosenkę, którą pisałam dla Demi do Camp Rock. Nie wiem dlaczego. Może to właśnie powinnam teraz zrobić ? Nie poddawać się tylko walczyć. Nie wiem sama już nie wiem co jest dobre i dla mnie i dla małej. A co z Robertem ? Przecież będzie chciał się widywać z córką, a ja nie mogę mu tego zabronić. Nawet jeśli wniosłabym sprawę do sądu nie mam nic przeciwko niemu, a on jest sławnym piłkarzem, ja piosenkarką i aktorką. To byłby chyba skandal roku. 
Oparłam głowę o klawisze pianina, na co one wydały dźwięki sprzeciwu. Co ja do cholery zrobiłam ? Skomplikowałam sobie życie bardziej niż bym chciała. Świetnie Emilio Stankiewicz. Jesteś kretynką.
- Mamo ?
Odwróciłam się i zobaczyłam Kornelię stojącą obok Roberta. Co najdziwniejsze byli uśmiechnięci.
- O hej. - otarłam dłonią oczy. - Coś długo was nie było. Martwiłam się. 
- Ciekawe czym.
- Lewy ty mnie nie denerwuj, bo potrafię być wredna. 
- Jak wtedy kiedy obcięłaś włosy wujkowi Sergio ? 
Lewandowski spojrzał na mnie wystraszony i patrzył raz na mnie raz na małą.
- Nie. - roześmiałam się przypominając sobie minę Ramosa kiedy wszedł na stadion.
- Ja Cię więcej do tej Hiszpanii nie puszczę, bo jeszcze Cię policja zgarnie.
- Już kiedyś ich złapała jak wujek Xabi i Xavi się napili i stwierdzili, że widzą Jezusa, a to tylko wujek Puyol.
Parsknęłam śmiechem widząc jak mała machnęła ręką i powędrowała do kuchni.
- Ciekawie tu miałyście.
Podszedł do mnie i objął w pasie.
- Nawet bardzo.
Otarłam wyimaginowaną łzę rozbawienia i spojrzałam w niebieskie tęczówki. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam zimno przechodzące przez cały mój kręgosłup.
- Wiesz co ?
- Nieeee. Co ?
- Brakowało mi czegoś przez te lata.
- A czego ?
Uśmiechnął się i przybliżył swoje wargi do moich. Kiedy był niecałe milimetry od nich ja uniosłam wyżej głowę i sama spowodowałam pocałunek. Założyłam mu swoje ręce za kark i przylgnęłam do niego bliżej.

Wiecie co to za uczucie kiedy po kilkunastu latach odzyskuje się straconą miłość ? Ja wiem.

piątek, 3 maja 2013

E&R - Rozdział I - Heart Attack

- You make me... nie... You make me glow.
Zapisałam kolejne słowa na kartce. Męczę się nad tą głupią piosenką już z dobry tydzień. Nigdy nie miałam blokady i co nagle się włączyła ?! Zaraz coś mnie trafi i jak Boga kocham zrobię sobie krzywdę. 
- Mama ?
Odwróciłam głowę do tyłu i zobaczyłam półprzytomną Kornelię stojącą w progu pokoju. 
- Chodź słoneczko.
Podeszła wolno i wgramoliła mi się na kolana. Przytuliła się do mnie i przycisnęła mocnej misia. Pogłaskałam ją po głowie i przykryłam kocem. No tak, skoro mała siedzi mi na kolanach to ciężko będzie pisać. 
- Mama zaśpiewaj. 
Zaczęłam cicho nucić piosenkę. Pamiętam jak Fernando mnie jej uczył. Byliśmy wtedy w RPA. Mała mówiła już prawie poprawnie po hiszpańsku. Zastanawiałam się jakim cudem. Miała ledwie kilka lat. 
- Mamo, powiesz mi coś o tacie ?
- A co chcesz wiedzieć ?
Wzruszyła lekko ramionami.
- Jak się poznaliście ?
Przed oczami stanęła mi wizja piętnastoletnich nas. 

Jedenaście lat wcześniej

Szłam powoli jedną z parkowych ulic. W szkole dziewczyny nie pałały do mnie miłością. Jestem tu ledwo jeden dzień i już oskarżają mnie o odebranie chłopaków. Usiadłam na pomoście przy niewielkim jeziorku i zamknęłam oczy. Chyba zasnęłam, bo poczułam jak ktoś puka mnie w ramię. Otworzyłam niechętnie oczy i zauważyłam parę lazurowych tęczówek wpatrujących się w moją twarz. Wstałam i otrzepałam spodnie z kurzu. Słońce już zachodziło, więc musiałam dość długo tutaj siedzieć.
- Hej jestem Robert. 
- Emilka. 
- A to o tobie dziewczyny nawijały cały tydzień ?
Zarumieniłam się i pokiwałam głową. Zauważył to i podniósł moją opuszczoną głowę. 
- Nie martw się. One Ci zazdroszczą. 
Uśmiechnęłam się i zagłębiłam po raz kolejny w odcieniu jego oczu.

Dwa lata później 

Spojrzałam na Roberta i zastanowiłam się czy aby na pewno dobrze robię. Widząc moje wahanie piłkarz zaśmiał się i pocałował lekko w policzek.
- Skarbie chyba się nie wahasz ?
- Nie, ale... Robert zrozum. Czy aby na pewno dobrze robimy ?
- Tak. Nie znasz naszych rodziców ? Nie zgodzą się, a my już za dwa tygodnie wyjedziemy do Poznania. Ty pójdziesz do tego liceum humanistycznego, a ja zacznę sezon w Lechu.*
Nagle z pomieszczenia obok wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Razem z Lewandowskim wstaliśmy z ławki i podeszliśmy do niego.
- Moi kochani możemy zaczynać.

Tydzień później

Wpatrywałam się w lekarkę z przerażeniem. 
- Proszę się nie martwić. Wiem co to oznacza dla pani w tym wieku. Pewnie miała pani wielkie plany. 
- Tak, miałam.
Kilka łez spłynęło po moim policzku. Odebrałam od niej receptę i ulotki. Wyszłam ze szpitala przed którym stała moja starsza kuzynka Daga. Widząc moją minę od razu mnie przytuliła. 
- Damy radę mała. Najwyżej wyjedziesz ze mną do Kanady.

Współcześnie 

Zobaczyłam, że mała zaczęła płakać. 
- Co jest malutka ?
- Chcę do taty !
Przytuliła się do mnie mocniej, a ja zaniemówiłam. Nigdy dotąd nie mówiłyśmy o Robercie. Pogładziłam czarne włosy mojej córeczki i odsunęłam ją lekko, żeby zobaczyć jej oczy. To był dla mnie cios poniżej pasa. Widok tych lazurowych tęczówek zapełnionych łzami to dla mnie najgorsza z możliwych tortur. 
- Jutro... Jutro spróbuję porozmawiać z tatą dobrze ?

Następnego dnia

Mała jeszcze śpi, a ja siedzę przy stole w kuchni z białą kartką. Dziewięć cyfr zapisanych na niej to dla mnie najczarniejsze zaklęcie na świecie. Słyszę hałas zza drzwi i wiem, że Kornelia niedługo się obudzi. Biorę czarnego Samsunga ze stołu i wpisuję numer. Słyszę sygnał połączenia i po chwili również ten głos.
- Halo ?
- Robert Lewandowski ?
- Tak. Kim pani jest ? Jeśli z mediów to mówię, że to mój prywatny...
- Nie. Nie jestem z mediów.
- Więc kim ?
- Możemy się spotkać ? Proszę to ważne. Obiecuję, że nie jestem żadną fanką, reporterką. Tylko przeszłością i chcę byś ją zakończył. Bądź w kawiarni KarmelCoffe za dwie godziny. 
Rozłączam się i łapię za głowę. Zakończyć przeszłość ? Dobre sobie. Kora wchodzi do kuchni i niemal sprintem podbiega do mnie.
- Z kim rozmawiałaś ? 
- A co mały szpiegu ? Podsłuchiwałaś ?
- Eee....nie mamusiu. 
I uśmiech. Ten sam co Robert kiedy coś zmalował. Śmieje się i zaczynam robić tosty. Widzę jak mała podskakuje na krześle słysząc nazwę posiłku. Uzależniona od tostów i naleśników. Nie wiem czy ten nałóg da się wyleczyć. Półtorej godziny później podrzucam małą do Michała i Dagi, którzy są w Warszawie. Dokładniej są w parku obok którego jest kawiarnia. Mała leci do ulubionego wujka, a ja podaje Dagmarze moje miejsce pobytu. Czarnulka potakuje i odchodzi do Korneli i Miśka. Mała dobrała się już do za długich włosów Winiarskiego. Ja na miękkich nogach podchodzę do budynku i widzę w pomieszczeniu piłkarza, który siedzi w najbardziej zakrytej części lokalu. Podchodzę do stolika i siadam na przeciwko. 
- To ty chciałaś się ze mną spotkać ?
- Tak to ja.
- Nie znam Cię. 
- Znasz. Nawet bardziej niż myślisz.
Ściąga czarne okulary, a ja zrzucam apaszkę, która zakrywała mi głowę i część twarzy. Ściągam zaraz po tym okulary zakrywające mi pół twarzy i patrzę jak Robert zamiera.
- Emilka ?
- Tak. - śmieję się nerwowo. - Cześć Robert.
Widziałam po oczach, że jestem najmniej spodziewaną przez niego osobą. Odgarnęłam brązowe włosy do tyłu i lekko się uśmiechnęłam.
- Ja nie... Nie wiem jak zacząć. Dowiedziałam się, że jesteś w Warszawie i postanowiłam pogadać.
- Dobrze zrobiłaś. Matko, Emilka nawet nie wiesz jak tęskniłem.
Podnoszę wzrok z serwetki, którą się bawiłam. Widzę przeszywające spojrzenie lazurowych tęczówek i przechodzą mnie dreszcze. Bawię się paznokciami pomalowanymi na kremowo. Na jednym palcu nadal noszę pierścionek. Robert to zauważa.
- Widzę, że nadal go masz. - łapię moją dłoń i patrzy na srebrną biżuterię. - Pamiętam jak Ci go dałem.
- Tak ja też. - śmieję się w głos i przypominam sobie tamten dzień. - Trudno zapomnieć swój własny fałszywy ślub.
- Fałszywy ?
Sztywnieje na całym ciele i z przerażeniem wpatruje się w piłkarza.
- No fałszywy. A jaki inny ?
- Emilka ty chyba nie myślisz, że on był na niby ?
Znów robi mi się zimno na całym ciele i zatrzymuje wzrok na srebrnej obrączce. Widząc mój wzrok wyciąga zza koszuli łańcuszek na którym połyskuje taka sama tylko większa.
- Ty mi chyba nie chcesz powiedzieć, że jesteśmy małżeństwem ?!
Wstałam gwałtownie i popatrzyłam na Lewandowskiego. Wstał zaraz za mną i złapał z dłoń, ściskając ją.
- Nie tutaj Emilka. Chodź, niedaleko jest hotel, w którym mieszkam na czas Euro.
Zapłacił za kawę i wyciągnął mnie z kawiarni. Nie myślałam wtedy racjonalnie. Zapomniałam nawet o Korze, która zapewne nadal bawiła się z Dagą i Miśkiem. Po prostu szłam pod ramię z Robertem w stronę hotelu "Narodowy". Kiedy doszliśmy widziałam chmarę fanów i napalonych fanek przed wejściem. Zapewne już wiedzą, w którym hotelu znajduje się reprezentacja. Zatrzymałam się gwałtownie.
- Kornelia !
Odwróciłam się i chciałam już odchodzić, kiedy ktoś złapał mnie za ręce.
- Kim jest Kornelia ?
- Zna...Zna...Znajoma.
Odwróciłam skrępowana wzrok w prawo.
- Okey, jakoś Ci nie wierzę, ale przyjmijmy tą wersje.
- Chodź już, zadzwonisz do niej z hotelu, bo jak widzę.. - odwróci wzrok i popatrzył na tłum pod hotelem. - Część ludzi już zorientowała się, że tu jestem.
Ponownie łapie mój łokieć i ciągnie do tylnego wejścia budynku. Widzę, że ktoś tam czeka. 
- Hej Lewy. A to kto ?
Blondyn mierzy mnie wzrokiem od dołu do góry i zatrzymuje się na twarzy. Rozszerza lekko źrenice i wpatruje się we mnie.
- Później Ci wytłumaczę Wojtek. Chodź Emilka.
- Nigdzie nie zamierzam iść. 
Odwracam się i idę z powrotem w stronę parku. Wyszłam z uliczki i stanęłam niemalże przed hotelem. Omijam grupkę fanów, kiedy nagle oni zaczynają głośniej krzyczeć. Potem czuję jak unoszę się nad ziemię i widzę świat do góry nogami.
- LEWANDOWSKI MASZ MNIE POSTAWIĆ NA ZIEMI W TEJ SEKUNDZIE !
Nowo-poznany blondyn o imieniu Wojtek idzie za nami wyraźnie rozbawiony, a ja mam ochotę przywalić piłkarzowi. Chyba mój dawny charakterek wraca. Wchodzimy do hotelu gdzie w holu siedzi cała reprezentacja. Widząc Roberta zaczynają się z nim witać, ale kiedy mnie zauważają milkną. Brunet odstawia mnie na podłodze, a ja odsuwam się na trzy kroki i krzyżuje ręce na piersi. 
- Oj Emilka nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.
- Więc musisz mieć zaawansowaną nerwicę skoro tak wyglądasz.
Zamiera z otwartymi ustami i wpatruje się we mnie jak w ducha, a reprezentacja razem z trenerem umiera na podłodze ze śmiechu. Potrząsa głową i mruży oczy.
- Ty...ty....ty..
- Tak wiem. 
- Stój tu.
- A jak nie ?
Podchodzę do niego i patrze w oczy przegryzając wargę. Unoszę brew do góry widząc jak nerwowo przełyka ślinę.
- Trenerze biorę dzisiaj zwolnienie. 
Bierze mnie na ręce i wchodzi do windy. Słyszę za nami gwizdy chłopaków i mam szczerą ochotę rozszarpać do na strzępy. 
- Będę tu tak siedzieć ?
- Tak.
Przekręcam oczami i patrzę na lustro w windzie. Musiałam zakładać białą sukienkę ? Nic złego by w tym nie było, gdyby nie to, że wyglądamy teraz jakbyśmy właśnie wzięli ślub. Apropo ślubu....
- Wytłumaczysz mi o co chodzi z tym ślubem ? Bo bardzo chętnie posłucham.
- Zaraz. 
- Zaraz to ja Ci przywalę. 
Wychodzimy z windy i mijamy zdezorientowaną sprzątaczkę. Stawia mnie koło siebie i wyciąga z kieszeni klucz do pokoju. Wchodzimy do niego i zaraz go zamyka.
- To jest porwanie. - mruczę kiedy siadam na łóżko. 
Robert wywraca oczami i siada obok mnie. 
- Więc ?
Odwracam się do niego i patrzę jak próbuje uniknąć mojego wzroku.
- Ślub był prawdziwy. I jesteśmy małżeństwem.
- Z córką na dodatek. - mówię cicho pod nosem do siebie.
- Co ?!
Wstaje i patrzy na mnie. Podnoszę kciuka do góry i przegryzam paznokieć. Głupia się wpakowałam. Drapie się w tył głowy i patrzę na piłkarza. Wpatruje się we mnie czekając na wyjaśnienia. Wzdycham i rozpinam torebkę. Podaje mu po chwili otwarty portfel. Bierze go ode mnie i wyciąga po kolei kartoniki. Kiedy kończy oglądać patrzy na mnie, a ja ponownie muszę znosić torturę łez w lazurowych tęczówkach.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś ?
Jego głos jest cichy i słaby. Nie nie nie ! Miałeś się na mnie wydrzeć i wyprzeć dziecka, żebym mogła żyć w spokoju. 
- Ja...Ja...Cholera !
Chowam twarz w dłonie i opieram się łokciami o kolana. Unoszę dłonie na włosy i podnoszę lekko głowę. 
- Nie chciałam Ci zniszczyć życia. Nie chciałam się wpakowywać w twoją karierę z dzieckiem.
- Emilia do cholery czy ty wiesz co przeżywałem ?! Jak wyjechałaś z Dagmarą do Kanady i nie odzywałaś się nawet do ojca ?! Wiesz ?!
- Nie chciałam niszczyć Ci życia. Nie chciałam tego, a spotkanie jest przez Kornelię. Wczoraj zaczęła za tobą płakać, musiałam z tobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
- Kornelia ? Tak ma na imię ?
Pokiwałam głową i popatrzyłam na podłogę. Lewandowski rzucił zdjęciami i portfelem na łóżko i usiadł obok mnie. 
- Mała, dlaczego mi nie powiedziałaś ?
Wciągnął mnie na swoje kolana i objął. Kiedy już powoli się uspokajam, przekręca mnie i siedzę na nim twarzą w twarz. 
- Gdzie jest Kornelia ?
- W parku obok tej kawiarni z Michałem i Dagą.
- To chodźmy. Chcę poznać moją córkę. 
Wycieram oczy dłońmi i wstaję z jego nóg. Nagle on łapię mnie ponownie i przytula.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem. A teram mam i ciebie i Kornelie.




Czy ciąża jest przeszkodą ? Nie, jest darem i największym z cudów. Nie zapominajmy o tym.