niedziela, 20 października 2013

E&R - Epilog - I knew you were trouble




Wiecie jak to w życiu bywa. Raz jesteśmy na górze, a raz na dole. Moje życie postanowiło iść obiema ścieżkami na przemian. Bywały chwile radości, ale bywały również chwile, w których chciałam skończyć to co zaczęłam. Wtedy moje cztery aniołki mi przypominały, żebym tego nie robiła. Moja nie już taka malutka Kornelia, Julcia, Krystian i Mateusz. Oczywiście przytrzymywał mnie jeszcze Robert.
Obudziłam się prawie trzy lata po wypadku. Wiele mnie ominęło. Naszą reprezentację przejęła moja dobra znajoma, która dzisiaj nazywa się Laura Kubiak. Siatkarze wygrali wszystkie Ligi Światowe jakie mogły być, a Olimpiada przyniosła im złoto. Niestety piłkarze nie mieli takiego szczęścia.
Milena wraz z Marco i małą Alaną oraz najmłodszym Chrisem mieszkają dalej w Dortmundzie. Są chyba dość szczęśliwi.


Nie wiem, dlaczego to piszę, ale sądzę, że chciałam by ktoś się zapoznał z tą historią. Z historią, która przytrafiła się mi. Zwykłej dziewczynie z Wrocławia, która przeprowadziła się do Leszna, następnie do Kanady, Nowego Jorku, Warszawy i Dortmundu.



Emilia zamknęła książkę i odetchnęła. To już koniec. Już wszystko się unormowało. Nic im nie grozi.

środa, 25 września 2013

Ogłoszenie

Wiem, że kiedyś już prowadziłam bloga o siatkarzach, ale zawaliłam, bo go skasowałam.
Jednak teraz naszła mnie wena i napisałam kilkanaście stron historii o Lidze Światowej 2012.
Zapraszam na http://oszukanii.blogspot.com/

niedziela, 15 września 2013

E&R - Rozdział VIII - River Flows In You

Śmierć przychodzi niespodziewanie. Chwila nieuwagi i patrzysz w jej puste oczodoły, które wciągają Cię w bezdenną przepaść. Nie walczysz, bo wiesz, że nie masz po co. Ona i tak wygra.
Ukazywana w powieściach i filmach śmierć, wcale nie wygląda na prawdziwą. Prawdziwa śmierć jest niczym. Tylko ona w naszym życiu jest czymś pewnym. Bo przecież wszyscy zginiemy.



Co czujesz Robercie siedząc obok łóżka swojej żony, która umiera?


Co czujesz Robercie wiedząc, że one tu jest przez ciebie?
Bo przecież nie doszłoby do wypadku, gdyby ona tak szybko nie wyszła ze stadionu i nie pojechała.

Co czujesz Robercie słysząc od lekarza, że ma małe szanse na przeżycie?


Co czują wasze dzieci Robercie wiedząc, że ich matki może zabraknąć w ich życiu?



Co czuje wasza rodzina Robercie patrząc na nią? Całą w bieli, bladą, uśpioną.



Co czują wasi przyjaciele Robercie będąc po części zamieszanymi w to wszystko?



Co ty czujesz Robercie?



...



...



...



...



...



   Pewnej nocy, czuwając przy niej, odpływasz w krainę snów. 
   Przemieszczasz się do pustego pomieszczenia, którego ściany są pokryte waszymi zdjęciami. Całej szóstki. Oglądasz je. Idziesz korytarzem, aż dochodzisz do drzwi. 
   Wchodzisz przez nie i lądujesz w Lesznie. Na tym samym mostku, na którym ponad dziesięć lat temu poznałeś . I to właśnie ona tam na ciebie czeka. Ubrana w białą suknie, z brązowymi lśniącymi włosami i intensywnie niebieskimi oczami. Uśmiecha się do ciebie. Podejdź Robert. To tylko ja. 
   Idziesz do niej urzeczony tym co widzisz i słyszysz. Ale coś jest nie tak. Mostek się rozpada nie dwie części. Na jednej jesteś ty, a na drugiej ona. Przed tobą, oddzielając was, pojawia się twoja była narzeczona. Uwodzi Cię spojrzeniem i ruchami. Nie dajesz się na to nabrać, mimo to nie możesz się ruszyć. 
   Nagle błękitne niebo zmienia odcień na granatowy, a jej suknia jest teraz ubraniem z dnia wypadku. Cała jest we krwi, jej twarz jest podrapana, a oczy są puste. Chciałam tylko żyć szczęśliwie. Z tobą i dziećmi. Szepcze cicho i wpada do wody. Rzucasz się za nią, ale kiedy tylko dotykasz tafli jeziora, budzisz się na krześle.
   Zamieszanie wywołane jakąś reakcją jej zbudziło ich i teraz biegają wokół jej łóżka krzycząc. Zostajesz wyciągnięty z sali przez Kubę i opadasz przed drzwiami sali na kolana. Nie krzyczysz. Twój głos jest zbyt bolesny i słaby, by dało się go usłyszeć.  
   Nie wiesz co się dzieje. Cały czas patrzysz tylko przed siebie. Spuszczasz wzrok na swoje dłonie i widzisz, że są całe we krwi. Nagle z sali wychodzi ona. Nie wiesz jak to możliwe, że ona żyje i że chodzi, a teraz stoi nad tobą.
   Klęka przed tobą i szepcze Ci do ucha Pociągnę Cię za sobą do piekła.

- Lewy! Wstawaj! Lewy no kurwa!
   Krzyk przyjaciela wyrywa Cię z koszmaru. Widzisz wystraszone twarze Błaszczykowskich i Szczęsnego nad sobą. Dopiero po chwili orientujesz się, że leżysz na szpitalnej podłodze. Obok ciebie jest lekarz i właśnie świeci Ci latarką po oczach.
- Nic mi nie jest. - mamroczesz, podnosząc się. Stajesz na równe nogi i łapiesz się za bolącą głowę. - Co się stało? 
- A ja wiem? Zemdlałeś. Tylko nikt nie wie dlaczego. 
- Co z nią?
- Bez zmian. - krótkie zdanie, sprawia, że opadasz na plastikowe krzesło i chowasz dłonie we włosy. 
   
Co czujesz Robercie wiedząc, że nie możesz nic zrobić?

Co czujesz Robercie wiedząc, że ona Cię opuszcza?

Co czujesz wiedząc, że wszyscy Cię obserwują?


~~~~****~~~~

Pół roku później


Przepraszam za to wszystko co Ci zrobiłem. Nie chciałem być to zrobiła. Nie chciałem by to wszystko co zbudowaliśmy w ciągu tego czasu, rozsypało się niczym przysłowiowy domek z kart. Brakuje mi Cię. Najgorzej jest wtedy, kiedy wiem, że mogłabyś teraz normalnie żyć. Może i beze mnie, ale nie spałabyś w tym cholernym szpitalu tylko bawiłabyś się z Julką, Matim lub Krisem. Kornelia robi co może razem z mamą i rodzicami, ale nie wiem jak długo tak jeszcze pociągną. Ja sam robię co mogę i nie wiem co dalej. Nie wiem jak mam dać sobie bez ciebie radę. Nie umiem żyć bez ciebie. Byłaś niczym tlen. 
Cholera jasna, ja tak nie mogę. 
Jak ja mogłem być tak głupi by zacząć dawać Ci podstawy do tego byś sądziła, że jest coś między mną, a Anką. 
Kocham Cię Emilka.
Kochałem, kocham i będę kochać.

Robert



niedziela, 18 sierpnia 2013

E&R - Rozdział VII - That's Impossible



Więc tak. Dziś jest towarzyski mecz Polska - Dania. Od czasu meczu z Real'em wiele się wydarzyło.
1. Borussia niestety przegrała z Bayern'em w finale na Wembley.
2. Nasze trzy maluchy mają już trzy miesiące !
3. Chrzestnych Julii wybierał Robert, bo ja wybierałam Kory. Więc tak chrzestnymi Julii są Wojtek Szczęsny i... nie wierzę Anna Stachurska. Nie wcale nie żartuję. Chrzestnymi Mateusza są Jerzy i Asia, a chrzestnymi Krystiana są Mario i Agata Błaszczykowska. 
4. I najważniejsze... Prawdopodobnie moje małżeństwo ma swój kres. 
W ostatnim zdaniu nie żartowałam. Robert od czasu powrotu z Londynu cały czas gdzieś wychodzi z domu, a jak zapytam się go gdzie to warczy na mnie i zamyka się w pokoju na kilkanaście godzin. Oczywiście później przychodzi i mnie przeprasza, ale to... Coś jest nie tak. Niedawno przez przypadek usłyszałam jak nasze sąsiadki rozmawiają o nas. Brzmiało to mniej więcej jakby jedna drugiej mówiła, że jest jej mnie szkoda przez to co robi Lewy. Może dwa dni później słyszałam kłótnię Ewy i Łukasza. Piszczek krzyczała, że Robert zwariował i ona nie ma zamiaru go ukrywać. 

Podstawiłam maluchy pod opiekę swoich rodziców oraz pani Iwony. Kornelia wraz ze mną jest na boisku w Gdańsku ubrana w czerwono białą koszulkę. Nie ma na niej jednak nazwiska. No tak Kora jest "zfuczona" na ojca za... Właściwie to nie wiem za co... Ostatnio jest dużo szumu na temat rzekomego transferu Roberta do Bayernu. Nie wiem o co tutaj chodzi, ale coś mi tu śmierdzi. I to strasznie. 
Jest już 20:40, a to oznacza, że mecz zaraz się zacznie. Widzę jak na boisko zaczyna wkraczać nasza kadra u boku z dziećmi, a po prawej stronie reprezentacja Danii. Ustawiają się i zaczynają grać wpierw hymn Der er et yndigt land (Jest taki piękny kraj). Czyli hymn duński. Zaraz potem grają Mazurka Dąbrowskiego i widzę jak kibice dookoła mnie stoją i dumnie śpiewają pieśń. Oczywiście ja i Kora robimy to samo. Kiedy melodia się kończy siadamy z powrotem na plastikowych krzesełkach, a siedząca obok mnie Agata podaje mi wodę. 
- Napij się. Lekarz mówił, że jesteś jeszcze słaba.
- Aga... - jęczę. - To tylko poród nie umrę. Prawda Oliwcia ? - pytam małej Błaszczykowskiej siedzącej na kolanach blondynki. Dziewczynka uśmiecha się i macha wesoło rączkami. Ma już dwa latka, ale jest nadal malutka. 
Patrzę na murawę i widzę, że nasi chłopcy już zaczynają biegać. Opieram łokcie o kolana, a na dłoniach układam brodę i obserwuję ich grę. Zaraz jednak coś zakłóca mój spokój. Dlaczego do cholery Robert gra tak jakby mu się odechciało gry na zawsze ? Ledwo po boisku biega ! Patrzę na Agatę i wydaje się on równie zaskoczona co ja.
- Mamo... - słyszę obok głos Korneli. Odwracam się w jej stronę i widzę jak w jasnoniebieskich oczach są łzy.
- Kornelia co Ci jest ? Źle się czujesz ? Chcesz wyjść ?
- Nie to nie... Mamo ja już rozumiem dlaczego nie chciałaś bym wróciła do Barcelony.
Że gdzie ? O co tutaj chodzi ? Lewy zachowuje się jak primadonna na boisku, Kornelia mi tutaj płacze i mói o jakimś powrocie do Barcelony, o którym nic nie wiem.
- Kornelia słoneczko, ale o czym ty dziecko mówisz ?
- Po-Powiedziałaś tacie... On mi powiedział, że nie puścicie mnie tam.
Zamarłam słysząc słowa mojej pierworodnej. Jak w ogóle Robert mógł jej coś takiego naopowiadać. Nigdy nie zatrzymałabym marzeń własnego dziecka. Trzeba być chyba bez serca, by zrobić coś takiego. Nagle do głowy przyszła mi wspaniała myśl. Taka mała zemsta.
- Kora co ty na to by pójść na zakupy ? Teraz. - podkreśliłam ostatnie słowo.
Zdziwiona przeniosła na mnie spojrzenie i uniosła lekko kąciki ust, kiwając głową. Zabrała swoją torbę z Nike i wstała. Ja zrobiłam to samo i szepnęłam Agacie gdzie idziemy. Błaszczykowska próbowała mnie jednak przekonać byśmy zostały, ale już postanowiłam. Wyszłyśmy z trybun, odprowadzane spojrzeniem reporterów, którzy jak słyszałam zaczęli nam robić zdjęcia, jednak nie przejęłam się tym za bardzo.

Wróciłyśmy na stadion pół godziny później. Akurat zaczynała się czterdziesta minuta. Ochroniarze pomarudzili, pomarudzili, ale wpuścili nas na trybuny. Szybko weszłyśmy do strefy dla rodzin i usiadłyśmy na swoich miejscach. Dobrze, że była tam Agata, bo zgubiłabym się. Mała Oliwia powędrowała na kolana Korneli, która zaraz zaczęła jej coś pokazywać, a ja i Agata miałyśmy chwilkę by porozmawiać.
- Emilia nie chcę Cię zamartwiać, ale coś jest nie tak z Robertem. Cały czas jest nieobecny i ma głowę w chmurach. Nie wiem...
- On ma romans. - wypaliłam bez uczuć w głosie.
Blondynka rozszerzyła oczy i otworzyła usta. Miałam już pewność. Jedna z gazet w centrum handlowym mi w tym pomogła. Były tam zdjęcia nowego faceta Stachurskiej. Szkoda tylko, że to był Robert. Wczoraj. Spuściłam głowę pozwalając długim włosom zasłonić twarz. Zaczęłam szybciej mrugać, by powstrzymać cisnące mi się do oczu łzy.
- Emilia. - Agata objęła mnie ramionami i zaczęła przeczesywać włosy. - Może to jakaś pomyłka. Nie zaw...
- Zdjęcia. Widziałam. Nie całowałby się chyba z kuzynką, prawie ją rozbierając na ulicy. Na do... Na dodatek to Stachurska. - wybuchnęłam jeszcze większym płaczem.

Kilka minut później po tym jak zapewniłam Agatę, że dotrwam do końca meczu, patrzyłam z niedowierzaniem na to jak Robert na własne życzenie schodzi z boiska. Fornalik podszedł do niego i zaczął się o coś pytać, ale Lewandowski tylko zbył go ręką i kilkoma słowami. Nie no tego już za wiele.
- Agata przypilnujesz Kory, okej ? - zostawiłam torebkę obok Błaszczykowskiej i zeszłam na dół. Podeszłam do barierek, które były niedaleko od murawy. Stąd nikt mnie nie usłyszy. Nagle zaczęły się gwizdy publiki, widząc schodzącego napastnika. Zerknęłam w bok i zauważyłam grupkę kibiców z megafonem. Uśmiechnęłam się i szybko do nich podbiegłam.
- Przepraszam ! Mogę pożyczyć ?! - zawołałam wskazując na megafon.
Mężczyzna o miłym spojrzeniu i lekko przy kości, podał mi go i zawołał :
- Niech pani męża zmotywuje !
Uśmiechnęłam się tylko smutno i kiwnęłam głową. Zebrałam się i nagle dopadła mnie panika. Nie ja tego nie zrobię. Potrząsnęłam głową wyciągając rękę z przedmiotem w kierunku jej właściciela.
- Nie jednak ja nie...
- Panienka słowo powie i wołamy ! Co nie ekipa !? - zawołał, a grupa ludzi dookoła niego zaczęła krzyczeć "Lewy tutaj !". Całe szczęście nie usłyszał. Wróciłam na swoje miejsce i odebrałam od Agaty swoją torebkę. Wyciągnęłam z niej telefon i szukałam w kontaktach numeru do pani Iwony, kiedy zadzwoniła inna komórka. Zapomniałam, że Robert oddał mi swoją przed meczem. Odebrałam go i prawie natychmiast usłyszałam w słuchawce głos, którego nie chciałam słyszeć :
- Robert skarbie. Co się dzieje ? Wróć na boisko i strzel gola. Dla mnie. Proszę Cię kochanie.
Skamieniałam. Agata chce dowodów ? Bez słowa przycisnęłam blondynce słuchawkę do ucha. Zdziwiona spojrzała na mnie, ale zaraz usłyszała kawałek monologu Stachurskiej do telefonu. Zabrałam telefon i rozłączyłam się, zanim usłyszałabym coś czego nie mogłabym wymazać z pamięci. 

Łzy stanęły mi w oczach. Myślałam, że coś jeszcze da się zrobić. Ukryłam twarz w dłonie i niemal czułam jak łzy palą mi policzki. Boże co za wstyd. Nie rozumiem, co było nie tak. Poczułam dłoń na ramieniu i zaraz potem usłyszałam cichy głos Agaty przy uchu :
- Emilia spójrz w kamery.
Podniosłam głowę i zauważyłam jak Robert biega po boisku z dłońmi złożonymi w serduszko. Poczułam żal ściskający moje serce. Kiedyś zaczęłabym się cieszyć z tego jak cholera, ale dziś... To tylko sprawiło, że w moje serce wbito kolejny sztylet. Na telebimie nie było już Roberta tylko ja. Zapłakana ja, wpatrująca się w górę. Komentator podpowiedział, że gest musiał wywołać u mnie niesamowitą falę uczuć, ale ja szybko ostudziłam jego zapał. Wstałam z miejsca i zabrałam swoje rzeczy.
- Kornelia jedziemy do hotelu. - powiedziałam bezbarwnym tonem. Nie sądziłam, że będzie mnie na niego stać. 
Zdziwiona otworzyła usta, a zaraz potem zmrużyła oczy. 
- Chcesz zostać ? - kiwnęła głową. - Agata mogłabyś ją potem... 
- Jasne. Odwieziemy ją. 
Uśmiechnęłam się blado i zawróciłam, przeciskając się pomiędzy zdziwionymi kibicami. Nie robili jednak zamieszania i przepuścili mnie na dół. Kiedy zeszłam już na sam dół, usłyszałam jak część kibiców zaczyna między sobą krzyczeć. Właśnie skończyła się pierwsza połowa.


Nie wiem czy wściekłość mnie rozsadzała czy może chęć zemsty, ale zawróciłam i podeszłam do ochroniarzy pilnujących wejścia na murawę. Kiedy mnie zobaczyli, kiwnęli mi obaj głowami. Pokazałam im przepustkę i uśmiechnęłam się słodko, mówiąc o co mi chodzi. Spojrzeli po sobie, ale jednak wpuścili mnie i zamknęli za mną bramkę. Odetchnęłam raz jeszcze i przeszłam cały tunel wychodząc na zieloną, sztuczną trawę. Zdziwiony Fornalik posłał mi pytające spojrzenie, ale ja je zignorowałam i ruszyłam dalej do bocznej linii boiska. Moje pojawienie się tam natychmiast wyciszyło kibiców, którzy teraz, jak widziałam, wpatrywali się ciekawi w murawę. Zobaczyłam zbliżającego się Lewandowskiego, więc zaczęłam powoli kręcić ślubną obrączką dookoła palca, powoli ją zsuwając. Podszedł do mnie zadowolony i cały w skowronkach.
- Emi co tu robisz ? - zapytał nadal się uśmiechając.
Zmroziłam go spojrzeniem, co natychmiast poskutkowało i uśmiech zniknął z jego twarzy. Uśmiechnęłam się ironicznie i nakazałam mu wyciągnąć dłoń. Zdziwiony i chyba lekko przerażony spełnił moją prośbę (rozkaz). Położyłam na wewnętrznej stronie jego dłoni, złoty okrągły przedmiot, któremu chwilkę się przypatrywał.
Kiedy zrozumiał co to jest, zbladł i spojrzał mi w oczy. Czułam szczypanie w oczach i już wiedziałam, że łzy spływają mi po policzkach. Otarłam je dłonią i roześmiałam się cicho i krótko. Pokręciłam głową i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- A ja sądziłam, że jeśli zdarzy się coś złego to będę o tym wiedzieć jak najszybciej, bo przecież sobie ufamy i się kochamy. - nacisnęłam na ostatnie słowo i wypowiedziałam je z niesamowitym jak dla mnie sarkazmem. - Jednak widzę, że ty wolałeś wszystko zniszczyć. I to nie tylko moje życie. Ale też życie naszych dzieci. Teraz jedynie żałuję, że wtedy uległam Kornelii i ponownie Cię spotkałam. Mam dzięki tobie czwórkę dzieci, które kocham nad wyraz mocno i jedynie za to mogę być Ci wdzięczna. Za nic więcej. A tak przy okazji dzwoniła Ania. - przerażony zerknął mi w oczy słysząc imię swojej kochanki. Zaraz spuścił jednak wzrok ponownie na obrączkę. - Chciała byś zdobył dla niej gola. Więc muszę jej chyba pogratulować, bo udało Ci się. 
Zamknęłam na chwilę oczy i uspokoiłam myśli, które wirowały mi w głowie. Otworzyłam z powrotem oczy i podeszłam o krok bliżej. 
- Nie trudź sobie głowy szukaniem mnie, Korneli, Julki, Krystiana i Mateusza. Chociaż to sobie odpuść. Przyślij mi tylko papiery, podpiszę je i będziesz wolny. Ale nie szukaj nas. Tylko o to Cię proszę. 
Cofnęłam się i odwróciłam, odchodząc od napastnika jak najdalej się dało. 

Wyszłam z gdańskiego stadionu i próbowałam złapać powietrze, ale samo oddychanie przychodziło mi z trudem. Z otwartymi ustami i policzkami mokrymi od łez, zaczęłam się rozglądać dookoła szukając samochodu, który wypożyczyłam. Znalazłam go niedaleko i szybko pobiegłam w jego kierunku. Wsiadłam do środka i jak najszybciej włączyłam silnik. Wyjechałam z parkingu, włączając się w ruch uliczny. Zatrzymałam się dopiero na światłach. Oparłam się głową o kierownicę i czułam jak moje łzy odbierają mi resztki sił i chęci do życia. Podniosłam głowę do góry i ruszyłam widząc zielone światło. Przyśpieszyłam ignorując krzyki rozsądku o zwolnieniu. W następnej chwili czułam tylko jak fotel obok przypiera mnie do drzwi, a samochód odbija się od jezdni.


Grobowy nastrój na stadionie przerwał komentarz jednego z komentatorów :
- Właśnie dostaliśmy wiadomość, która jest uznawana za pilną, dlatego ogłaszamy ją również tutaj. Na Trasie Słowackiego miał miejsce karambol. Zniszczonych zostało trzydzieści samochodów. Za sprawcę uznaje się kierowcę czarnego Audi Q7, który wjechał w barierkę ochronną i zatarasował drogę pozostałym pojazdom. Nie udało się jeszcze wyciągnąć kierowcy Audi, ale już teraz wiadomo, że jest to Emilia Lewandowska.
Piłkarze zamarli, a następnie popatrzyli na Lewandowskiego, który zachwiał się niebezpiecznie na nogach.
- Możliwe jest to, że już nie żyje...
Cały stadion spowiła cisza i nikt nie śmiał się odezwać nawet jednym słowem. Robert jakby obudził się z transu i zaczął biec do szatni jak szalony. Wpadł do środka i zabrał z niego komórkę, wybiegając zaraz. Szybko wybiegł ze stadionu i zauważył jak Agata właśnie wchodzi do samochodu.
- AGATA ! 
Zdziwiona blondynka odwróciła się i pokiwała głową. Lewandowski szybko zajął jej miejsce i odjechał z piskiem opon w kierunku Trasy Słowackiego. Wjechał tak daleko jak dał mu samochód i wyszedł z niego, biegnąc w kierunku policjanta. 
- Wyciągnięto już kierowcę Audi Q7 ?! Mów pan !
- Zabrano ją do szpitala świętego Wojciecha. To na Alei Jana Pawła II. 
Kiwnął tylko głową i wrócił do samochodu, dzwoniąc przy okazji do Teodorczyka.
- Łukasz ! Mieszkałeś w Gdańsku kiedyś, jak dojechać do szpitala świętego Wojciecha ?!
- Musisz przejechać...

Wpadł szybko do szpitala wywołując zdziwienie obecnych na izbie przyjęć. Zaciekawieni patrzyli na reprezentanta, który szybko podbiegł do rejestracjii.
- Emilia Lewandowska, wypadek na Trasie Słowackiego.
- Niech się pan po pierwsze uspokoi. Nic nie da panu żonie to, że będzie pan krzyczał lub wyprawiał inne cuda. Jest teraz operowana. Drugie piętro.
Kiwnął tylko głową i wszedł do winy wciskając przycisk z dwójką. Razem z nim jechały dwie kobiety o jasnych włosach, które co chwilę patrzyły na niego pożądliwie, ale on zignorował je mamrocząc pod nosem słowa modlitwy. 
Wysiadł na drugim piętrze, niemal wybiegając z metalowego pomieszczenia. Podszedł do kilkunastu krzesełek i zaczął chodzić wzdłuż nich. Teraz tylko może czekać.

W czasie godziny, przyjechała prawie cała reprezentacja oraz niektóre z żon piłkarzy. Rodzice Emilii wraz z jego matką i trójką ich małych dzieci jechali właśnie z Leszna. Siedział pod ścianą w reprezentacyjnym stroju, czekając na jakiegokolwiek lekarza. Piłkarze już zaniechali próby przywrócenia go do porządku. Nie dał by się i ich trud poszedłby tylko na marne. 

Minęła już ósma godzina odkąd tu przyjechał. Większość ludzi już pojechała do domów. Zostali tylko Błaszczykowscy, Szczęsny, Teodorczyk, rodzice Emilii i Robert. Matka Lewandowskiego wraz z najstarszą córką, Kornelią były w hotelu i zajmowały się maluchami. Zamknął oczy i przypomniał sobie co się działo na stadionie prawie dziesięć godzin temu. Znów zobaczył te zimne i puste oczy, które patrzyły na niego, oddając mu obrączkę. Nie mógł jej stracić. Nie mógł.

Trzy godziny później zza białych drzwi z napisem Sala Operacyjna Nie Wchodzić ! wyszedł mężczyzna ubrany w zielony fartuch poplamiony gdzieniegdzie krwią. Ściągnął maskę i westchnął, widząc przed sobą piłkarza.
- Co z moją żoną ?!
- Cała operacja zajęła dziesięć godzin. Pani Lewandowska była bardzo poważnie ranna. Kilka krwotoków wewnętrznych i połamanych kości, a także włoskowate pęknięcie czaszki. Zatamowaliśmy wszystkie krwotoki i zrobiliśmy co się dało, ale teraz już nic nie możemy zrobić. - mówi z lekkim trudem. - Nie wiemy dlaczego, ale wydaje się jakby ona... nie walczyła. Jakby zaczynała się poddawać. Nie wiem dlaczego, ale wygląda na to, że ona nie chce... - wzdycha z trudem. - Nie chce żyć.
Lekarz odchodzi, zostawiając zapłakaną Agatę i zamurowanych piłkarzy. W głowie Roberta odbijają się słowa lekarza "...nie walczyła. "...zaczynała się poddawać." "Nie chce żyć.".

Bez żadnego ostrzeżenia osuwa się na kolana i po raz pierwszy od parunastu miesięcy, po jego policzkach płynął łzy. Nie jest w stanie już dłużej udawać, że sobie z tym radzi. Już nie może.  

wtorek, 13 sierpnia 2013

ZAPRASZAM DO SMERFNEGO LASU

Hej dzieci jeśli chcecie
Oliwii poznać świat
Do komputerów zapraszam was
[Ref.]
I Blogspota włączcie
"Lewy" wpiszcie
I usiądźcie
Zaczynamy storieees !

Uwaga dzieci zbliża się niebezpieczeństwo !
Anonimowi hejterzy, kryć się !

[Hejterzy]
Ugh.. jak nie cierpimy opowiadań !

Kto się boi dziś hejterów
Niechaj spieprza stąd !
Bo to story dla tych co się lubią bać !

Hej dzieci jeśli chcecie
Oliwii poznać świat
Do komputerów zapraszam was
[Ref.]
I Blogspota włączcie
"Lewy" wpiszcie
I usiądźcie
Zaczynamy storieees !



Etete i Tepe....

Ta durna czołówka ze smerfów miała was namówić do tego, abyście zwróciły uwagę na mój nowy blog (na pozostałe też możecie nie mam przeciwwskazań), którego znów założyłam.

Opowiadanie jest o piłce nożnej, piłce siatkowej, piłce ręcznej, tenisie, formule 1, skokach narciarskich i ... to chyba tyle. Ale nie dzieje się ono w naszych czasach...
I nie ejst o naszych sportowcach tylko o... ich dzieciach.. Wiem mam chorą psychikę !!! Buahaha xD

Tu jest link jak ktoś chciałby zajrzeć ------> TO JEST LINK

czwartek, 8 sierpnia 2013

E&R - Rozdział VI - Wake Me Up

Odgarnęłam włosy z czoła i zerknęłam na zegarek na swoim nadgarstku. Miałam dokładnie godzinę na to by dotrzeć na Signal Iduna. Nie znoszę kiedy Robert daje mi bilety na godzinę przed meczem. Wyrzuciłam z szafy każdą możliwą część garderoby, ale i tak nie znalazłam koszulki Borussi z napisem Lewandowski i numerem 9. Na dole Kornelia pisała coś na laptopie i co chwila wykrzykiwała coś po hiszpańsku. Zgaduję, że Leo dobrał się do laptopa. Zrezygnowana zeszłam po schodach na dół i usiadłam na kanapie w salonie. Chwiałam wyciągnąć zza pleców poduszkę, ponieważ była strasznie niewygodnie ułożona. Wyciągam i co widzę ? Koszulkę Roberta, którą mi dał na mecze. Wzdycham z ulgi i szybko biegnę do pralni, by chociaż ją wyprasować. Wiem, że jeszcze dwa dni temu wrzucałam ją do pralki. Kiedy skończyłam szybko ją wsunęłam ją przez głowę i dopiero teraz zauważyłam, że moja ciąża jest już widoczna i to znacznie. Trudno. Znów będą okładki gazet z napisami "Emilia i Robert Lewandowscy spodziewają się drugiego dziecka !".
- Kornelia ! Skończ tą pasjonującą debatę z Leo i jedziemy ! - krzyknęłam, zgarniając do torebki dwie butelki coli i komórkę. Moja córa jest już ubrana w żółto-czarną koszulkę, czarne spodnie i żółte Nike. Kibicka całym sercem. Od miesiąca chodzi do tutejszej szkółki piłkarskiej, chociaż Barcelona nie łatwo ją oddała.
- Mamo. Mamo ! MAMO ! - krzyk Korneli obudził mnie ze wspomnienia. Stała przede mną z dłońmi ułożonymi na biodrach.
- Już skarbie jedziemy. - powiedziałam zakładając torebkę na ramię i odwróciłam się w stronę wyjścia. Wyszłyśmy z domu i zaczęłyśmy iść w stronę samochodu. Złapałam się za brzuch i lekko zakręciło mi się w głowie.
- Kornelia. Zadzwoń do Sary. - wysapałam z trudem łapiąc się obiema dłońmi za brzuch.
Słyszałam jak mała dzwoni do narzeczonej Mario i tłumaczy o co chodzi. Odłożyła telefon do samochodu i usadziła mnie na tylnym siedzeniu samochodu. Zaczęłam z trudem łapać oddech. Co się do cholery dzieje ?!
***
Wystraszona brunetka o zielonych oczach szybko jechała czarnym Audi ulicami Dortmundu. Zmierzała w przeciwnym kierunku, niż kibice. Wjechała w jedną z uliczek i zatrzymała się pod białym domem, przed którym stało srebrne BMW. Zauważyła Kornelię Lewandowską chodzącą wzdłuż samochodu. Wybiegła szybko ze swojego auta i podbiegła do dziesięciolatki.
- Kornelia !
- Ciociu. - latorośl Lewandowskich miała łzy w oczach i ledwo mówiła. - Ja nie wiem... Źle się poczuła. Ja nie wiem.
- Spokojnie. Emilka ? - podeszła do samochodu i zauważyła kobietę. 
Brązowe włosy pani Lewandowskiej były posklejane od potu, jej cera w odcieniu kawy z mlekiem była teraz trupioblada, a błękitne oczy pełne życia stały się nagle matowe. Złapała ją za rękę i szybko rozglądnęła dookoła.
- Emilia pojedziemy do lekarza. Dobrze ? Kornelia do przodu już !
Dziewczynka wsiadła do pojazdu i zaraz Sara wyjechała z podjazdu Lewandowskich kierując się w stronę szpitala. Brunetka co chwile rzucała ukratkowe spojrzenia na tylne siedzenie by sprawdzić co się dzieje z ciężarną. Emilia nie wyglądała ani trochę lepiej. Zatrzymały się przed szpitalem, a Kornelia zaraz wybiegła po poleceniu Sary, by znalazła lekarza. Wróciła niedługo potem z dwójką lekarz, trzema pielęgniarkami i wózkiem. 
- Co się stało ? - zapytał jeden z lekarzy kiedy odwozili Emilię na salę operacyjną.
- Dostała nagłych bólów i strasznie źle się poczuła. Jest w ósmym miesiącu ciąży. Błagam niech pan coś zrobi.
- Zrobimy co się da. Niech panie tu zostaną. 
Obie usiadły na plastikowych krzesełkach. Kornelia rozglądała się dookoła przerażona zaistniałą sytuacją, a Sara wpatrywała się w ścianę. 
- Trzeba zadzwonić do kogoś. Do Agaty albo Ewy. Musimy im powiedzieć co się dzieje. Milena mogłaby przyjechać.
Dziesięciolatka tylko kiwnęła głową i podeszła do drzwi. Nie chciała tu być. Chciała być teraz razem z mamą i ciociami na stadionie wspierać tatę i wujków. 
O 21:54 zza drzwi wyszedł lekarz ściągając maskę i podchodząc do obu brunetek. Zerwały się z krzesełek i wpatrywały w doktora Browna. Lekarz tylko lekko się uśmiechnął.
- Ty jesteś córką pani Lewandowskiej ? - zapytał Korneli na co pokiwała głową. - Cóż. Od teraz masz rodzeństwo. Dobrze by było zawiadomić ojca. 
Sara uśmiechnęła się szeroko i przytuliła oszołomioną Kornelię, ale zaraz spojrzała na lekarza.
- Dzieci ?
- Zgadza się. Dwóch chłopców i córka. Serdecznie gratuluję rodzicom i tobie moja droga. Pani Emilia będzie musiała zostać na tydzień, bo poród był przed wczesny i bardzo dla niej męczący. Jutro lub pojutrze będzie można ją odwiedzić. Teraz odpoczywa, więc mogą panie wrócić na mecz. - wskazał na ich stroje. 
Obie były ubrane prawie tak samo tylko Sara miała koszulkę z nazwiskiem Goetze, a Kornelia z Lewandowski. Pokiwały głowami i wyszły ze szpitala.
- Mam rodzeństwo. I to trójkę. - mówiła sama do siebie zszokowana Kornelia.
- Słonko, teraz będzie wesoło. Chociaż się nie pokłócą o chrzestnych, bo będzie ich szóstka. 
- Racja. - uśmiechnęła się lekko ukazując dołeczki w policzkach. - Jedziemy sprawdzić jak sobie radzą ?
- No pewnie. A co ty na to by powiedzieć tacie na boisku, że ma teraz czwórkę dzieci ?
Młoda Lewandowska pokiwała głową i uśmiechnęła się jak chochlik. 
- Ale lepiej nie mówmy nikomu, póki nie powiemy tacie. 
- Zgadzam się. No to już.
Zaparkowały na specjalnym parkingu za stadionem i weszły drugim wejściem, pokazując ochroniarzom przepustki. Znalazły swoje miejsca i zerknęły na boisko. Piłkarze Realu biegali zniechęceni, a na boisku królował nie kto inny jak Robert Lewandowski. 
- Przepraszam. - Sara zwróciła się do jednego z kibiców. - Dopiero dojechałyśmy. Jaki jest wynik ?
- Panienko 4:1 dla naszych ! I to wszystko strzelił Lewandowski !
- Kora słyszałaś ? - zapytała z uśmiechem Sara.
- No pewnie !
Do końca meczu zostało już tylko niecałe dwadzieścia minut, które szybko zleciały, jednak Sara i Kornelia zeszły szybciej i podeszły do ochroniarzy pilnujących murawy. Pokazały im przepustki i wyjaśniły, że mają ważną wiadomość dla jednego z piłkarzy, która powinna być ogłoszona na boisku. Dwójka mężczyzn z lekką podejrzliwością popatrzyli na kobiety, ale wybawił je Marco Reus, podchodząc do nich i zabierając obydwie do trenera. 
- Dlaczego chcecie iść do Roberta i o co chodzi ? A gdzie Emilka ? Nie widziałem jej z pół roku. - jęknął.
- Aj lamo jedna. - poklepała Reusa po plecach i uśmiechnęła się. - Uwierz mi będziesz skakał z radości jak coś usłyszysz. Ale nie teraz. Kora zmykaj do taty. Mecz się skończył. 
Kornelia jak na zawołanie wbiegła na boisko i zaczęła się przeciskać pomiędzy piłkarzami. Złapała zdezorientowanego ojca za rękę i wyciągnęła go z tłumu. Stadion nieco ucichł, widząc co się dzieje na boisku.
- Kornelia ? Co ty tutaj robisz ? A gdzie mama ? - zadawał pytania, rozglądając się dookoła.
- Ja tu przyszłam. A mama jest w szpitalu. - powiedziała spokojnie.
- ŻE GDZIE PRZEPRASZAM ?!!? - krzyknął niemalże na cały stadion.
- Hej spokojnie. To nic złego. Pod pewnym względem nie.
- Kornelia jedziemy do... Eee ? Nie rozumiem. Zupełnie nic. - powiedział odganiając ręką Mattsa, który krzyczał do niego z zapytaniem czy wszystko w porządku.
- Cóż. Mama jest w szpitalu, a dokładniej na oddziale położniczym. Odpoczywa.
- Po czym do ciężkiej cholery. Kornelia !
- Mam rodzeństwo ! - krzyknęła rozradowana.
Robert zamarł w miejscu i spojrzał na córkę. Uśmiechała się szeroko, a jej jasnoniebieskie oczy błyszczały. 
- C-C-Co !? - wykrztusił.
- No mam rodzeństwo. A ty dzieci. Dwóch chłopców i dziewczynka !
Robert Lewandowski mógł być w tym momencie śmiało uznawany za najszczęśliwszego człowieka na Ziemi. Patrzył się tępo przed siebie i nie zwracał uwagi na nic, ani na nikogo. Dopiero uderzenie w policzek wybudziło go z tego dziwnego transu. Sergio Ramos stał na przeciw niego, a za nim stał Real i Borussia.
- Te Lewy żyjesz ?! Już z kilka minut próbujemy Cię rozbudzić. Co jest ?
- Mam dziecko.
- Gratuluję, ale stary Kornelia ma już dziesięć lat. Więc coś jest nie halo. - powiedział ironicznie Kuba.
- Nie. Mam jeszcze trójkę. Emilka urodziła właśnie trojaczki. 
Chwila ciszy jaka zapanowała w tym momencie, po chwili została rozwiana okrzykami i brawami. Kilku piłkarzy podniosło napastnika i zaczęło go podrzucać w miejscu krzycząc. Sara stojąca obok trenera szybko wytłumaczyła mu całą sytuację i zaraz pobiegła do żon i dziewczyn piłkarzy, przekazując również im wiadomość. 
***
Dwa dni później Kornelia razem z Robertem weszli do szpitala w centrum Dortmundu. Zadowolony Lewandowski podszedł do recepcjonistki i zapytał o pokój swojej żony.
- Imię i nazwisko pacjentki.
- Emilia Lewandowska.
- Ah tak. Pani Lewandowska. Pokój 213.
Wsiedli do windy i Kora wcisnęła przycisk z trójką. Wjechali na trzecie piętro i wyszli na korytarz szukając odpowiedniego pokoju. Znaleźli drzwi z cyfrą 213 i weszli do środka. Sala była pomalowana na biało, ale były na niej wzory w odcieniu beżu. Niedaleko drzwi stało pojedyncze łóżko, a przy nim trójka małych łóżeczek. Jednak w całej sali nie było żywej duszy. 
- Kornelia coś jest nie tak. Mówię Ci coś jest nie tak. Gdzie oni są no gdzie !?
- Panikarz z ciebie Lewandowski ! - powiedział głos zza niego. W drzwiach stała Emilia z pielęgniarką i trójką noworodków. Delikatnie odłożyły dzieci do swoich łóżeczek i pielęgniarka wyszła z sali.
- Nawet nie wiesz jak się martwiłem. - powiedział Robert podchodząc do Emilii i całując ją w czoło. - A moja reakcja jest komentowana na całym świecie.
- Wiem. Sara przywiozła mi laptopa rano. - wskazała na białe urządzenie stojące na szafce. - A wiesz co jest najśmieszniejsze ? Pierwsze urodziło się o 21:40, drugie o 21:45, a ostatnie o 21:51. 
- I to jest śmieszne, ponieważ ?
- To twoje trzy bramki w meczu. W przynajmniej godzina ich oddania. 
Robert uśmiechnął się szeroko i objął ramieniem Kornelię siedzącą obok. 
- A teraz... Nasze dzieci chyba zasługują na jakieś imiona prawda ? 
- Myślałem nad Krystianem. 
- Jedno jest. Kornelia ?
- Mateusz brzmi ładnie.
- Dobrze. Krystian, Mateusz i Julia.
- Imiona jak dla bohaterów. I oni nimi będą.
*********************************

Wiem, wiem. Kiepski rozdział. Nie wieszajcie mnie tylko na krzyżu za to.
Rozdział jest jaki jest, ale chyba ważne, że jest.
Co ja mówić ?
Zabieram się ostro za robotę i jeszcze doszły do tego dwa nowe blogi, z czego jeden jest dla mnie wyzwaniem postawionym od znajomej, która nie wierzy we mnie. Nie no fenks :(



niedziela, 30 czerwca 2013

E&R - Rozdział V - Marry You

UWAGA !
jest o 20 na TVN.

Ale ja nie o tym. Wiem, że wiele z was nie czyta ogłoszeń zawartych na końcu posta, dlatego postanowiłam napisać na początku.... A główka pracuje. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam zakończenie gimnazjum i wiecie. Smutek, łzy, pożegnania i problemy z nową szkołą.
A więc zapowiadam, że cały sierpień mnie nie będzie, a dalsze losy bloga są nieznane. 

A teraz
.
.
.
Nowy rozdział.

~*~



Robert obudził się oblany potem, głęboko wciągając powietrze jak po przebiegnięciu maratonu. Wystraszona Emilka obudziła się razem z nim i przypatrywała się swojemu narzeczonemu. Dotknęła niepewnie dłonią jego ramienia. Lewandowski obrócił głowę w jej stronę i przygarnął do siebie, całując we włosy. 
- Robert wszystko w porządku ? Miałeś koszmar, to nic złego.
Odetchnął głęboko, wdychając zapach kokosowego szamponu do włosów Emili. Odsunął się i złapał jej twarz w swoje dłonie. Niebieskie oczy z zainteresowaniem wpatrywały się w jego twarz. Uśmiechnęła się pocieszająco i dotknęła swoimi dłońmi jego. 
- Hej ! Bo jeszcze pomyśle, że będę musiała porozmawiać z Kloppem na temat twojego zdrowia psychicznego. Robert to zwykły koszmar. 
- Tak. Koszmar. Zwykły sen. 
Pokiwała głową i położyła się razem z nim z powrotem do łóżka, układając głowę na jego klatce piersiowej. Pogładził jej włosy i znów zapadł w sen. Ale dręczyła go jego ostatnia myśl przed zaśnięciem. Co jeśli to stanie się prawdą ? 

Stankiewicz obudziła się czując na twarzy promienie lipcowego słońca. Mruknęła cicho i otworzyła powoli oczy. Spojrzała na zegarek i niemal nie jęknęła z rozpaczy. Była dopiero siódma rano, a ona już nie śpi. Podniosła się na łokciach i spojrzała na śpiącego Roberta. Omal nie parsknęła donośnym śmiechem, widząc go. Skrzyżowane ręce na piersi, zmarszczony nos i zaciśnięte usta. Wyglądał jak obrażone dziecko. Pokręciła głową z uśmiechem i złapała za swoją bluzkę, która leżała na podłodze. Jej spodenki leżały pod łóżkiem, więc szybko je zabrała i wsunęła na nogi. Wyszła z sypialni i zeszła schodami w dół, do kuchni. Przy stole siedziała Kornelia uśmiechając się i rozmawiając z kimś. Zdziwiona zajrzała córce przez ramię i uśmiechnęła się.
- Janowicz ty mi tu córki nie bajeruj ! Coś znowu zmalował ?
Znała tenisistę od jakiś trzech lat i wiedziała, że jeśli rozmawiał najpierw z Kornelią, a dopiero później z nią, to coś zrobił.
- Nic. - machnął ręką i przez przypadek uderzył w laptopa. - Tylko... Mam mieć jutro trening z Djokovic'em. 
- No i ? To wspaniała wiadomość. - pisnęła i zajęła miejsce Kory, która powiedziała, że idzie do Tiny. - O co ty się martwisz ?
- O serwy. 
Brunetka zmarszczyła brwi i spojrzała na ekran z niedowierzaniem.
- Ty się martwisz o serwy ?! TY ?!
- No właśnie ja. Wczoraj już mi trener powiedział jakie są. Wiesz ile wynosił najwolniejszy ?
- No ile ? 
- 195 km/h.
- ILE ?! Tylko Serba nie zabij, bo będzie jazda. 
- Dzięki za wsparcie nie ma co ! 
Zaśmiała się i popatrzyła na wchodzącego do kuchni Roberta. Wydawał się być nieobecny i dopiero po chwili zauważył obecność swojej narzeczonej. Uśmiechnął się lekko i wskazał głową na ekspres do kawy. Emilia skinęła głową, patrząc na niego podejrzliwie. Jego koszmar zdawał się nadal go męczyć. 
- Jerzyk nie martw się i pamiętaj wierzymy w ciebie ! A i 14 masz być w Polsce. Jasne ?! Pa !
Tenisista rozłączył się, a Stankiewicz wstała i podeszła do piłkarza. 
- Robert ?
Mężczyzna popatrzył na nią rozbieganym wzrokiem i westchnął ciężko.
- Powiedz mi co Ci się w nocy śniło. 
- Nic takiego.
Wyminął ją i przeszedł do holu. Zdenerwowana poszła za nim i pociągnęła go za ramię.
- Nic takiego ?! Nic takiego ?! Budzisz się w środku nocy z drgawkami, cały zalany potem i mówisz, że to nic takiego ?! Jeszcze dzisiaj jesteś jak duch !
- Mówię, że to nic takiego ! 
Zaczęli się kłócić, kiedy w międzyczasie do domu wróciła Kornelia z Wojtkiem Szczęsnym, Kubą Błaszczykowskim, Przemkiem Tytoniem, Łukaszem Piszczkiem, Łukaszem Teodorczykiem i Marcinem Wasilewskim. Dziewięciolatka zwabiona podniesionymi głosami ruszyła w stronę holu łączącego kuchnię z salonem. Zastała tam oboje rodziców wykłócających się o coś. Za nią stanęli piłkarze i przyglądali się zainteresowani zaistniałej scenie.
- Wróciłam ! - krzyknęła wesoło młodsza Stankiewicz, ale widząc, że nie zrobiło to na narzeczeństwie większego wrażenia, odwróciła się do piłkarzy. - Złapcie ich i zaprowadźcie do salonu. 
Łukasz z Kubą złapali Roberta, a Przemek i Wojtek Emilię. Zaprowadzili nadal wykłócającą się parę do salonu, a tymczasem Kornelia wraz z Marcinem i Łukaszem weszła do kuchni, wyciągając z szuflad taśmę, nożyczki i dwie drewniane łyżki. Zdziwieni piłkarze patrzyli jak dziewięciolatka podaje mi je, a następnie sama szuka czegoś w doniczkach stojących na parapecie. Odsunęła dwie z nich i wyciągnęła fioletową doniczkę z krzaczkiem papryczek chili. 
- Ta będzie dobra. Prosto od wujka Gerarda. Chodźcie. 
Cała trójka przeniosła się do salonu, gdzie czworo pozostałych piłkarzy powstrzymywała parę od rzucenia się na siebie. Wojtek popatrzył na trzymane przez nich przedmioty i zrozumiał o co chodzi. Posadził Emilię z pomocą Przemka na jednym z krzeseł, a Kuba i Łukasz zrobili to samo z Robertem. Marcin i Łukasz szybko ich do nich przywiązali. Stankiewicz na moment ucichła by zaraz wybuchnąć z jeszcze większą furią.
- Czy was do końca powaliło za przeproszeniem ?! Rozwiążcie mnie do cholery jasnej !
Kornelia wepchnęła obojgu do ust papryczki i szybko przykleiła taśmę do ust. Na początku nie wiedzieli co się dzieje, ale po chwili Emilka zaczęła się robić czerwona na twarzy i zaczęła się szarpać. Robert zrobił podobnie, ale nie nabrał koloru czerwonego na twarzy. 
- Uspokoiliście się ?!
Oboje pokiwali głowami, więc pokazała ręką, żeby ich wypuścić. Oboje po chwili byli wolni, a Kornelia podała im wodę. 
- O co wam poszło ?
- Już nic. Już nic. Po prostu nie mogliśmy dojść do porozumienia. 
- Dobrze. Za dwie godziny powinniśmy być w Lesznie, więc...
Brunetka rozszerzyła oczy i pobiegła natychmiast na górę. Złapała za białą sukienkę i wbiegła do jednej z łazienek. Szybko wykonała wszystkie czynności i umalowana, uczesana i ubrana zeszła na dół. Robert siedział na kanapie razem z Kornelią ubraną w ciemną spódnicę i jasną bluzkę. Sam miał na sobie ciemne jeansy, jasny podkoszulek i koszulę. 
- To co jedziemy ?
- Tak. - powiedziała niepewnie. - Tak jedziemy. 

~*~

Emilia siedziała w jednym samochodzie z Iwoną Lewandowską oraz Mileną, mknąc do centrum Warszawy, do zaprzyjaźnionego z Emilią projektanta mody. Miał jej pomóc w wyborze sukni ja 14 sierpnia. Na ślub. Stanęły pod ogromnym budynkiem z logo RoyRoys. Parkingowy odebrał kluczyki i odjechał samochodem. Weszły trójką do holu skąd powitała je recepcjonistka.
- Panna Stan ! Jakaż to niespodzianka !
- Witaj Anno. Zastałam Romana ? Byłam z nim umówiona na przymiarkę sukni ślubnych.
- Ach tak. Trzynaste piętro, ostatnie drzwi.
Wjechały windą na trzynaste piętro i ruszyły długim holem. 
- Emilia ! Bella mia ! Pięknie wyglądasz. A to zapewne pani Lewandowska i przyszła pani Reus ! Jakże ona promienieje !
Roman Roys był jedynym znanym jej polskim projektantem, który nie robił z siebie "debila mody" jak miał w zwyczaju nazywać innych polskich "projektantów".
- Chodźcie, chodźcie. Oto twe suknie moja droga.
- Roman. - jęknęła.
Miały być tylko trzy, a nie trzydzieści trzy ! W co ona się wpakowała. Iwona Lewandowska sprawdziła wszystkie surowym okiem i podała jej jedną. 
- Sądzę, że ta byłaby odpowiednia. 
Emilka tylko sztywno przytaknęła głową i weszła z suknią do przebieralni. Od czasu wieści o ślubie Roberta z Emilią, Iwona Lewandowska nie ufała przyszłej pannie młodej. Sądziła, że będzie taka jak Ania Stachurska, ale Stankiewicz była jej przeciwieństwem. Z lekkim westchnieniem zapięła ostatni guzik na plecach. 
- I jak ? - zapytała stając przed kobietami. 
Pierwsza suknia  nie była jej marzeniem. Nie chciała przylegającej do ciała sukni, tylko rozkloszowaną. 
- Sądzę, że lepiej by Ci było w numerze 12. Proszę.
Milena podała jej jedną z sukni, a Emilia posyłając jej wdzięczne spojrzenie weszła do środka. Zmieniła suknie odwieszając pierwszą na wieszak. Założyła kolejną suknię, która była już mniej obcisła.
- Milena nie obraź się, ale ja szukam czegoś bardziej...
- Odsłaniającego ciało ? - zakpiła starsza Lewandowska.
W tej chwili brunetka poczuła jak jej mur pewności siebie zaczyna mieć poważne luki. Czyżby Stachurska miała taką suknię ?
- Nie do końca. Chciałam mieć suknię z rozkloszowanym dołem i mniej przylegającą do ciała. 
- Moja droga mam coś idealnie dla ciebie ! - Roman z wesołym uśmiechem podał jej suknię numer 34. - Zapomniałem o niej, a skończyłem szyć dopiero dziś. Przymierz, przymierz. 
Założyła trzecią suknię i spojrzała w lustro. To była jej suknia.
- I jak ? 
Milena zaklaskała w dłonie, a Iwona popatrzyła na nią spokojnie. Była inna, nie była taka sama jak poprzednia narzeczona jej syna. Ta była spokojna, skromna, niekiedy bojaźliwa i wstydliwa. 
- Idealna.
- Roman. Niestety potrzebuję jeszcze jednej do zdjęć. 
- Proszę Bella.
Ściągnęła ostrożnie suknię i odwiesiła ją. Założyła koronkową suknię i uśmiechnęła się do siebie. 
- Myślę, że mamy wszystko. Dziękuję Ci mój drogi. 

~*~

Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wdech i.... Co ja robię. Zaczynam ulegać metodzie wdech - wydech. Brunetka chodziła poddenerwowana cały dzisiejszy dzień. W końcu to dziś wyjdzie za Roberta. Ale nie za wielkiego piłkarza, gwiazdę Bundesligi Roberta Lewandowskiego. Tylko za swojego narzeczonego, którego odzyskała po dziewięciu latach. Wypuściła powietrze z ust kiedy ktoś zapukał do drzwi. 
- Proszę.
- No siostra wyrobiłaś się.
- Jerzy !
Rzuciła się na tenisistę, obejmując go za szyję. Mężczyzna zaśmiał się wesoło i odwzajemnił uścisk.
- Myślałam, że już nie przyjedziesz ! A gdzie Sandra ?
- Nie ma i nie będzie.
- Okey... Wiem, że to nie miłe, ale dzięki za prezent.
- Nie na serio. To było bardzo miłe. - powiedział z ironią przekręcając oczami. 
Stankiewicz pokiwała głową z szerokim uśmiechem i złapała za kwiaty. 
- To co odprowadzisz mnie do ojca ?
- Jasne. 
Załapała go pod ramię i ruszyli na parter. Ceremonia odbywała się w niewielkim dworku za Warszawą, otoczonym lasem. Media rozpisywały się ile to wydali na cały ślub. Szkoda, że nikt nie zgadł. Doszli do miejsca z którego miała ruszyć wraz ze swoim ojcem. 
- Pa ! Tylko nie bajeruj mi córki !
Janowicz pokręcił głową i odszedł do krzeseł przygotowanych na dworze. Znalazł swoje i usiadł obok brunetki ubranej w biało - niebieską sukienkę. Zwrócił głowę w jej kierunku i jęknął.
- Znowu ty ? Nie dasz mi spokoju ? 
- Ty ?! Co tutaj robisz ?
- Miałem się pytać o to samo. Moja przybrana siostra wychodzi za mąż.
- A moja przyjaciółka. 
- Super.
- Super.
- Świetnie.
- Świetnie.
- Wspaniale.
- Wspaniale.
Uniosła brew widząc jak tenisista próbuje wyprowadzić ją z równowagi. Uśmiechnęła się słodko i zaraz na jej twarzy pojawił się grymas odrazy.
- Asiu nie przedstawisz nas ?
Słodki głosik młodej panny Gierżyckiej doprowadzał ją do obłędu, ale w jej głowie zrodził się pewien plan.
- A tak Kamila to Jerzy Janowicz. Jeden z polskich tenisistów. Jerzy to Kamila Gierżycka. Rzeczniczka prasowa. 
I tak oto panna Joanna Kubiak znów triumfowała. Ale nie na długo. 

Ceremonia się rozpoczęła i wszyscy wstali z miejsc. Robert stojący pod ołtarzem odwrócił się w stronę wejścia i go zamurowało. Piękna brunetka o lazurowych oczach zmierzała w jego kierunku by zostać jego żoną. I to było chyba w tym wszystkim najpiękniejsze. Krzysztof Stankiewicz podał mu jej rękę szepcząc by ją pilnował. Złapał obie jej dłonie, po tym jak oddała je stojącej obok Agacie. 
- Miłość to piękne uczucie. Jest zarazem dobrem jak i złem. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie, ale wybiera odpowiedni moment.

 ~*~

Goście bawili się znakomicie. Emilia opadła na krzesło przy jednym z długich stołów i napiła się łyka soku pomarańczowego. Co jak co, ale trener Klopp był znakomitym tancerzem. Kiedy tylko Cesc wypuścił ją, to przejął ją Sergio Ramos, który nie chciał jej odpuścić tańca, później wylądowała u Zbyszka Bartmana, którego zwą królem siatkarskich potańcówek. I tak trafiła do trenera. Roberta widziała jak tańczył z żoną Bartka Kurka, Kasią. Usłyszała dźwięk odsuwanego krzesła obok siebie. Asia uśmiechnęła się i przytuliła mocno przyjaciółkę.
- Kubiak nie znikaj mi tak. Szukałam Cię. 
- Przepraszam, ale musiałam kogoś.... upilnować. 
Popatrzyła na kogoś za jej głową, a Lewandowska zainteresowana odwróciła głowę. Rozszerzyła oczy i otworzyła lekko usta. 
- Co ona tutaj robi ?! - syknęła.
- No przecież jest zaproszona.
- Wcale, że nie. Nie zapraszałam jej tutaj. 
Wstała od stolika i poszła na parkiet, ignorując nawoływania Asi. Znalazła męża tańczącego z Ewą Piszczek. Poklepała szatynkę po ramieniu.
- Przepraszam, ale muszę go na chwilkę zabrać.
- Jasne. 
Lewandowscy wyszli na taras, który rozciągał się wzdłuż całego piętra.
- Robert zaprosiłeś tu Kamilę ?
- Kamilę ? Jaką Kamilę ?
- Gierżycką.
- Ona tu jest ? - zapytał zdziwiony. 
- Tak i aktualnie próbuje mi poderwać brata. 
- Nie masz brata. - zmarszczył brwi.
- Janowicza !
- Aaaa.... Było tak od razu. Słuchaj, Jerzy ma dwadzieścia jeden lat. Wie co robi. 
Westchnęła i oparła się dłońmi o betonową poręcz. Piłkarz objął ją od tyłu w pasie i ułożył głowę na jej ramieniu, muskając ustami odsłonięte ramię.
- Chodź do środka. 
- Czekaj. Zapomniałam o prezencie. 
- Emilka. - zaśmiał się. - To nasz ślub. Nie dajemy sobie prezentu.
- Ale ten jest obowiązkowy. - uśmiechnęła się wesoło i złapała go za rękę. 
Popatrzył na nią niezrozumiałym wzrokiem i poczuł jak przesuwa jego dłoń. Zagryzła wargę i spojrzała w niebieskie oczy. Jednak wzrok mężczyzny pokierował się na miejsce gdzie spoczywały ich dłonie.
- Emi. - szepnął podnosząc wzrok.
Złapał ją i podniósł lekko, obracając się. Zdziwieni goście popatrzyli na nich i wciąż nie rozumieli.


Właśnie w tym momencie czujesz, że wszystko jest nareszcie poukładane.

- Siostra co Ci ?
Michał podszedł do zdenerwowanej Asi, stojącej przy wejściu do sali balowej. Brunetka tylko obrzuciła go krótkim spojrzeniem. Kubiak uniósł dłonie i popatrzył na tańczące pary. Spojrzał na siostrę i znów przeniósł wzrok na pary. Nagle rozszerzył oczy i zaczął się śmiać.
- Aśka czy ty jesteś zazdrosna ?
- O kogo ? - prychnęła. 
- O pewnego tenisistę, który właśnie tańcz z twoim największym wrogiem. I podejrzewam, że maczałaś w tym palce. Więc... teraz cierp.
Poklepał ją po ramieniu i szybko odszedł w stronę Przemka Tytonia, który go nawoływał. Brązowooka westchnęła i odeszła. Postawiła kieliszek na jednym ze stolików i weszła na dach. Cały pałacyk był do dyspozycji gości, a jej spodobało się to miejsce. Poprawiła sukienkę i usiada na jednym z murków. Dziwiła się, że wokół nie ma żadnych paparazzich, ale Emilka i Robert musieli o to zadbać. Oparła się z tyłu dłońmi i odchyliła głowę do tyłu. Zaczęła wdychać świeże powietrze i poczuła zapach lasu. Rósł wokół całej posiadłości, więc jego zapach był wyraźny i przyjemny. Kilka kropel jakiejś cieczy spadło na jej ramię i otworzyła oczy. Zauważyła roześmiane orzechowe tęczówki obok siebie.
- Janowicz. - westchnęła z udawaną udręką. - Dasz ty mi spokój.
- Kto wie. - wzruszył ramionami i podał jej lampkę wina. - Uciekłaś.
- Chciałam się przewietrzyć. 
- Bo cały czas śledziłaś wzrokiem mnie i Kamilę ?
Policzki zaczęły ją niemiłosiernie piec. Czuła się jak mała dziewczynka przyłapana na gorącym uczynku. Zanurzyła usta w czerwonej cieczy i odwróciła wzrok. 
- Możliwe. A ty dlaczego za mną poszedłeś ?
- Sam nie wiem. - powiedział beztrosko, za co uderzyła go lekko w ramię. - Na prawdę. - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała. - Szczerze ? Miałem dość towarzystwa Kamili.
- Nie dziwię się. Wracamy ?
- Nie... Posiedźmy tu. Chcę by znalazła sobie nowy obiekt. Z tego co widziałem chyba namierzała Łukasza.
- Którego ?
- Piszczka.
- Żonaty. No nieźle. 
Zaczął się śmiać, kiedy przybrała minę myśliciela. Alkohol sprawia, że znika pierwsze złe wrażenie, a pojawia się przychylność. 

środa, 22 maja 2013

E&R - Rozdział IV - It's Over

Pół roku później

Chcesz prawdy ? Powiem Ci ją. Nigdy mnie nie kochałeś. Pomimo tego czasu spędzonego razem, pomimo wspólnych wspomnień, pomimo wspólnych marzeń. Ta miłość była toksyczna i oboje dobrze o tym wiedzieliśmy, mimo to próbowaliśmy być razem. I to chyba to nas wykończyło. Te wszystkie słowa "Jak wy razem wspaniale wyglądacie" były ukartowane i zmyślone. Widzieli nas tylko poza domem, a w domu ? To już inna historia. Wiesz co jednak jest najgorsze ? Że wplątałam to Kornelię. Ona nie zasługiwała na taki los. Już wolę by żyła bez ojca niż miałbyś nim być ty. Obrączka jest w szufladzie, może Ci się jeszcze przyda. Podpiszesz tylko papiery i ślub zostanie wymazany, na całe szczęście nie braliśmy kościelnego. Życzę Ci szczęścia z Anią, żałuję tylko, że nie zaznałeś go ze mną.

Nie martw się nie zrobię scen
Odejdę cicho w cień
Zostawię Cię pośród mroku dnia
I..I pozwolę poprowadzić się we mgłę. 

Emilia.


Zdenerwowany rzucił kartką na podłogę i upadł na kolana. Koledzy z drużyny podbiegli nie wiedząc co się dzieje. Wasilewski podniósł kartkę i prześledził wzrokiem tekst. W jednej chwili zrobiło mu się słabo, a zaraz potem po czerwieniał na twarzy.
- Ty skończony idioto ! Zdradzałeś Emilkę z Anką ?!
Wszystkich obecnych wcięło w podłogę i popatrzyli na Lewandowskiego z odrazą. Ten jednak nic sobie z tego nie robił. Oparł się plecami o ścianę i schował twarz w dłoniach. Z pierwszego piętra dobiegły kroki. Robert zerwał się oczekując nadejścia żony, ale to nie była ona.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony.
Kornelia stała wpatrując się w mężczyznę wzrokiem mordercy. Twarz była blada jak kreda, niebieskie oczy błyszczały, a ubrania wisiały na niej jak na wieszaku.
- Odeszła. - powiedziała cichym głosem patrząc w podłogę. - Obudziłam się, a na szafce leżał list. Napisała, że tutaj będę bezpieczna, a babcia Iwona się mną zajmie. Dopiero po odczytaniu twojego wiedziałam, dlaczego.... dlaczego mnie zostawiła. Możesz być dumny. Dzisiaj wyjeżdżam do wujka Sebastiana. - rzuciła przez ramię wspinając się po schodach.
Lewandowski nadal stał w miejscu i patrzył przerażonym wzrokiem na miejsce gdzie przed chwilą stała jego córka. Córka ? Teraz on jest dla niej największym wrogiem na świecie....
- Lewy nie wiem co odwaliłeś, ale w jednej chwili straciłeś całą rodzinę. I za cholerę nie wiem jak to odkręcisz, ale ja Ci nie pomogę. - powiedział Kuba wstając z kanapy i wychodząc.
Reszta drużyny poszła za jego przykładem i po chwili w mieszkaniu została tylko Kornelia, Robert i Wojtek.
- Stary coś ty najlepszego zrobił.
- Wiem, kurwa, wiem ! - krzyknął przez łzy. - Nie ja muszę ją znaleźć.
Wstał i zaraz padł z powrotem na podłogę pod wpływem popchnięcia przez bramkarza.
- Co ty robisz ?!
- Zastanów się najpierw. Jak niby chcesz ją znaleźć ? Może i jesteś jednym z najpopularniejszych piłkarzy, ale ona zna prawie wszystkich sportowców, a do tego jest sławna. Jeśli chciała stać się niewidzialna to dla niej pestka.
Szatyn jednak nie usłyszał ani słowa. Wpatrywał się w kominek za plecami zawodnika. Blondyn westchnął z rezygnacją i podniósł się z klęczek.
- Jakbyś potrzebował pomocy to powiedz.
- Pomożesz mi ? - prychnął. - Tak jak reszta drużyny ?! Nawet jej nie zdradziłem !
- Jakoś nie zaprzeczyłeś.
- Bo byłem w szoku ! Byłem, nadal jestem... Nie codziennie zostawia mnie własna żona.
Uderzył głową o ścianę i zamknął oczy.
- Idź. Chcę być sam.
- Kora jest na górze pamiętaj.
Skinął sztywno głową nie otwierając oczu i usłyszał po chwili trzaśnięcie drzwiami. Został sam. Tak jak chciał. Wstał i podszedł do braku z alkoholem. Miał już wypić kiedy zza siebie usłyszał cichy głos.
- Tak chcesz to załatwić ?
Kornelia siedziała na kanapie z brodą podpartą o kolana. Miała na sobie reprezentacyjną koszulkę, którą jej dał na dziesiąte urodziny zaledwie trzy miesiące temu. Odstawił szklankę i usiadł obok niej. Dziewczynka przytuliła się do jego boku i łzy zaczęły jej lecieć po policzkach. Robert oparł się o kanapę i przytulił ją do siebie mocniej.
- Znajdę ją. Przysięgam, że znajdę. Chodź musisz coś zjeść. Pizza czy chińszczyzna ?
- KFC.
Uśmiechnął się blado i skinął głową. Brunetka podbiegła na górę mówiąc, że musi się przebrać. Przez te dni będą musieli jakoś żyć. Gorzej, że on musi wracać do Dortmundu. Musi powiedzieć o tym Korze, a to jeszcze gorsze. Usłyszał z góry przeraźliwy krzyk i pobiegł do pokoju córki. Widok jaki zastał był przerażający. Każda ściana pokryta była czerwoną farbą, a na jednej znajdował się napis "Ona jest tylko moja i niczyja więcej". Poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła i jedyne co trzymało go przy zdrowym rozsądku to płacz Korneli.
- Kora wychodzimy. Już !
Pociągnął dziewczynkę za rękę i szybko uciekli z mieszkania. Wyciągnął telefon i zadzwonił na policję.
- Halo ? Proszę przyjechać na ulicę Warszawską 23 mieszkanie 5. Ktoś włamał się do mojego pokoju, do pokoju mojej córki i groził mojej rodzinie. Moje nazwisko ? Robert Lewandowski. Proszę przyjechać. Żegnam.
Rozłączył się i przytulił Kornelię. Mała trzęsła się i cały czas płakała.
- Wojtek ? Jesteś z chłopakami ? Proszę przyjedźcie. Wytłumaczę wam wszystko na miejscu.
Schował telefon i poprowadził córkę na ławkę. Ściągnął bluzę i nakrył nią wystraszoną dziewczynkę. Po kilku minutach pojawiła się policja, a zaraz za nimi piłkarze.
- Pan Robert Lewandowski ? Dostaliśmy zgłoszenie o włamaniu.
- Tak to ja dzwoniłem. Mieszkanie 5 na ostatnim piętrze.
Funkcjonariusz skinął głową i odszedł z trzema innymi do budynku. Zdezorientowani piłkarze patrzyli na napastnika, a Agata Błaszczykowska siedziała z głową Korneli na kolanach.
- Lewy co jest ?
- Emilkę ktoś porwał. Przy najmniej na to wychodzi z napisu z pokoju Korneli, Ona jest tylko moja i niczyja więcej. Nie wiem kto to zrobił, ale jak dorwę psychola to mu łeb ukręcę.
Zaczął nerwowo chodzić z lewej do prawej obserwując wejście do budynku. Wśród nich panowała cisza dopóki nie przerwał jej Przemek.
- To zdradziłeś Emilię czy nie ?
Pytanie zawisło w ciszy i wszyscy czekali na odpowiedź, wpatrzeni w rozwścieczonego Roberta.
- NIE ZDRADZIŁBYM WŁASNEJ ŻONY ! Nie, zadowoleni ? Odbierałem razem z Anką dzieciaka z organizacji w której kiedyś byliśmy. Miał z nami spędzić dzień jeszcze zanim się rozstaliśmy. Emilka nie mogła to poprosiłem Ankę, bo druga osoba też miała być znana.
Kopnął ze złością w kamień leżący na chodniku i usiadł na ławce. Całe szczęście ich warszawskie mieszkanie znajdowało się na osiedlu mało znanym. Wszystkie bloki tworzyły kwadrat, a w środku był niewielki park i plac zabaw dla dzieci. Jeden z policjantów wyszedł z budynku i podszedł do innego, siedzącego w radiowozie. Ten po chwili kiwnął głową i powiedział coś przez radio.
- Panie Robercie czy ktoś z pana rodziny ostatnio zniknął ?
- Moja żona napisała mi list, że mnie zostawiła, ale teraz sądzę, że nie napisała go z własnej woli.
- Czy moglibyśmy zobaczyć ten list ?
- Tak, jeśli to ma pomóc to oczywiście.
Poszedł razem z policjantem do mieszkania i wziął z salonu list, który podał funkcjonariuszowi.
- Czy ktoś poza panem dotykał tego listu ?
- Ja, Marcin Wasilewski, moja córka i chyba moja matka, a i oczywiście Emilia.
- Dobrze.
Odszedł do innego pokoju, a Lewandowski szybko wybiegł z mieszkania na podwórko.
- I co ?
- Na razie nic. Kornelia ?
Zauważył, że dziewczynka śpi, więc wyciągnął z kieszeni kluczyki i włożył ją ostrożnie do samochodu. Kiedy zapinał jej pasy usłyszał dziwne pikanie. Zaczął pośpiesznie wyciągać dziecko z samochodu i wyniósł ją z pojazdu.
- Na ziemię już !
Auto wybuchło pomarańczowo - żółtym płomieniem. Siła wybuchy odrzuciła wszystkich obecnych na ziemię. Policjanci natychmiast wybiegli z radiowozów i podbiegali do obecnych. Robert wstał wściekły.
- Nie wiem kim jesteś, ale przysięgam, że spróbujesz skrzywdzić kogoś z moich bliskich to Cię zabije ! Słyszysz ?!




Ciemnowłosa obudziła się w ciemnym pokoju. Ani jej ręce, ani nogi nie były skrępowane, więc swobodnie wstała i podeszła do okna. Nie widziała stąd prawie nic. Tylko budynki i rzekę. Nie potrafiła powiedzieć gdzie jest. Usłyszała kroki i szybko położyła się na łóżko udając, że śpi.
- Oj Emily, Emily. Gdybyś wtedy nie uciekła to by Cię teraz tu nie było. 
Mężczyzna odłożył coś na szafkę i wyszedł z pokoju. Niebiesko oka otworzyła szeroko oczy i obróciła się na plecy.
- To jest jakiś koszmar. To tylko zły sen, błagam....
Zamknęła oczy i przypomniała sobie piosenkę.
- No matter what you never see me cry...
Nie da się złamać, wytrzyma. Dla Korneli i dla Roberta. Bo tylko oni jej zostali, prawda ?


- Wiadomości specjalne ! Żona Roberta Lewandowskiego, wspaniała piosenkarka i aktorka Emilia Lewandowska, bardziej znana jako Emily Stan została porwana wczorajszej nocy. Również wczorajszego dnia miało miejsce włamanie do ich wspólnego domu gdzie w pokoju ich córki Korneli Lewandowskiej została przekazana wiadomość od porywacza. Napis brzmiący: ONA JEST TYLKO MOJA I NICZYJA WIĘCEJ wzbudza grozę i strach. Kiedy policja przyjechała na miejsce, samochód napastnika reprezentacji Polski wybuchł w powietrzu, a sam piłkarz w ostatniej chwili uratował z niego córkę. Pytanie co z Emilią Lewandowską ? Będziemy państwa informować, a teraz przekażemy specjalne ogłoszenie od samego Roberta Lewandowskiego.

- Nie wiem kim jesteś, ani czego chcesz ode mnie, Emili i Korneli, ale przysięgam Ci jedno znajdę Cię i nie odpuszczę tego. Bo zastraszanie mnie to jedno, ale porwanie mojej żony i próbowanie zabicia córki to co innego. Przysięgam, że jeśli w ciągu 48 godzin nie oddasz Emili, albo nie podasz jej miejsca pobytu to sam zacznę jej szukać i wtedy nie będę zważał nawet na policję i karę. 


Barcelona

Piłkarze zamarli w miejscu patrząc na hiszpańską dziennikarkę, która ze łzami w oczach podawała informację. Cesc jako pierwszy się otrząsnął i złapał za telefon.
- Halo ? Robert ? To prawda ? ...... Ale kiedy ? ..... Co z Kornelią ? ...... Pomożemy, w końcu Emi to dla nas rodzina, a rodziny się nie zostawia. 
Fabregas popatrzył po kolegach z drużyny smutnym wzrokiem i złapał za skórzaną kurtkę.
- Chodźcie trzeba iść do telewizji i nadać ogłoszenie, a potem na policję i samemu szukać. W końcu nie mogła rozpłynąć się w powietrzu. 

Monako

- Hej Seb chodź tu ! Musisz to zobaczyć !
Blondyn wychylił głowę z boksu i wszedł do Ferrari gdzie zebrali się wszyscy kierowcy. Na słowa dziennikarza zbladł i zamurowało go. Rzucił kaskiem o podłogę i szybko zadzwonił.
- Proszę powiedź, że to jakiś marny żart z waszej strony ! ..... Jak to ?! .... Pomogę, podzwonię i wpadnę do Stanów, może tam ktoś ją widział.
Rozłączył się i ze łzami w oczach popatrzył na zdjęcie rudowłosej pokazywane w telewizji.
- Nie martw się siostra znajdziemy Cię.


Nowy York

- Wiemy, że dziś powinny na gali być same szczęśliwe wiadomości, ale dostaliśmy przed chwilą komunikat ze stacji, że musimy koniecznie zobaczyć wiadomość z Europy. Więc....
- Emily Stan, żona jednego z czołowych europejskich piłkarzy zeszłej nocy została porwana ze swojego mieszkania w Warszawie. Jeśli ktokolwiek ją widział prosimy o niezwłoczny kontakt z mężem porwanej lub policją.


Następnego dnia (polskie gazety)


Emilia Lewandowska porwana !

Gdzie jest Lewandowska ?!

Groźby Roberta Lewandowskiego wobec porywacza !

Iwona Lewandowska usiadła na krześle widząc nagłówki trzech gazet przyniesionych przez wystraszoną córkę. Spojrzała załzawionymi oczami na zdjęcie synowej, a zaraz obok na syna, który trzymał na rękach wystraszoną córkę. Oboje byli ubrudzeni od wybuchu. 
- Milena jedziemy do Warszawy w tej chwili !
Wyszła z domu razem z córką i wsiadły do samochodu kierując się do mieszkania piłkarza. 
- Robert ?! Robert ?!
- Przepraszam, ale pan Lewandowski kazał nam nikogo nie wpuszczać.
- To mój syn wy tępe osiłki i macie mnie do niego wpuścić.
- Babcia ?
Kornelia z czerwonymi oczami stanęła za dwójką ochroniarzy i rzuciła się na szyję kobiecie. Wprowadziła obydwie kobiety do środka i zaprowadziła do salonu. Na środku kanapy siedział piłkarz, który bezmyślnie przelewał alkohol ze szklanki do szklanki. Na pozostałych miejscach siedziała reszta reprezentacji i niektóre z żon zawodników.
- Robert dziecko. 
Iwona podeszła i usiadła obok na kanapie przytulając zrozpaczonego syna. 
- Znajdę ją. Nie ważne jak, za jaką cenę, znajdę. 

niedziela, 19 maja 2013

E&R - Rozdział III - Endless Summer

Dziś rozpoczynało się Euro 2012. Podczas ostatniego tygodnie niewiele się wydarzyło. Być może dla niektórych, ale dla mnie....
Właśnie podjechałam pod stadion w Warszawie i wyszłam z samochodu. Zatrzymałam się gwałtownie czując jak robi mi się słabo. Ugryzłam wargę by powstrzymać łzy i złapałam się za brzuch, który ścisnął mi się z bólu. Zamrugałam gwałtownie i popatrzyłam przed siebie. Ruszyłam w stronę wyjścia zakładając okulary przeciw słoneczne. 
- Byłam umówiona z panem Korniewskim*. 
-Emilia Stankiewicz, prawda ? Zapraszam do gabinetu.
Ruszyłam za rudo włosom kobietą na piętro do biura Aleksandra Korniewskiego. 
-Szefie ? Jest tutaj Emilia Stankiewicz. Miał pan z nią umówione spotkanie.
-Tak, proszę ją wpuścić.
Weszłam do środka i usiadłam na czarnym krześle obitym materiałem. 
-Więc Emilio zdecydowałaś już ?
- Tak, wystąpię. Ale chcę żeby mój zespół taneczny wystąpił ze mną.
-Nie wiem czy zdążymy ich ściągnąć. 
- Oh nie będzie takiej potrzeby. Oni przyjechali trzy dni temu. Układ jest gotowy, ale czy mogę zobaczyć plan piosenek ?
Podał mi kartkę z rozpiską całego rozpoczęcia.
- Chcę zmianę piosenki Popular Song na Ur + Ur Hand oraz zmienić W stronę słońca na Give Your Heart A Break.
-Mogę to rozważyć. I chyba nie będzie problemu. 
- Genialnie. Do widzenia.
Wyszłam z pomieszczenia, a następnie z budynku. 
-Emilka ! Emilka czekaj !
Głos za mną spowodował, że przyśpieszyłam kroku i jak najszybciej odjechałam. Widziałam w lusterku zdziwioną i jednocześnie smutną twarz Lewandowskiego, który krzyczał coś za mną. Godzinę później wysiadłam z samochodu i zabrałam wszystkie zakupy z auta. Wjechałam windą na trzecie piętro i weszłam do mieszkania. 
- Kornelia !
Brunetka wybiegła z salonu w piżamie z Avatarem. 
- Co na robimy na obiad ?
-Pizzę !
Przekręciłam oczami i weszłam do kuchni. Mała podreptała zaraz za mną i wdrapała się po krześle na blat.
- Klasyczna ? Pieczarki, szynka i kukurydza ?
Pokiwała głową i złapała za woreczek mąki. Odwróciłam się na momencik i usłyszałam huk. Kora siedziała nad rozsypaną mąką i uśmiechała się niewinnie.
- Kornelia masz to posprzątać.
Wróciłam do przygotowywania składników, kiedy usłyszałam ciche przepraszam mamo. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynkę zamiatającą biały proszek. Przyklękłam obok niej i szybko przytuliłam do siebie.
- Przepraszam skarbie, po prostu mam zły dzień. - szepnęłam w jej włosy i pocałowałam w głowę.
Kora tylko kiwnęła głowa i mocniej się do mnie przytuliła. 
-Mamo, a czemu ostatnio jak byłam u taty to kazał mi poznać się z taką panią ?
Odsunęłam dziewczynkę od siebie i popatrzyłam na nią zdziwionym wzrokiem.
- Jaką panią skarbie ?
-Taką w ciemnych włosach. Dlaczego ?
Łzy stanęły mi w oczach przy ostatnim słowie. Otarłam szybko oczy i uśmiechnęłam się blado do córki.
-Bo ona cały czas się dziwnie na mnie patrzyła i jak tata nie patrzył to obrażała.
- A czy tata mówił na tą panią Ania ?
-Ehem.
- Co powiesz na wakacje u wujka Seby ? - zapytałam szybko chcąc zmienić temat. 
-Tak ! A co z tatą ?
Gula w gardle urosła mi na te słowa. Co miałam jej powiedzieć ? Że jej ojciec sprowadził jej nową mamusie ?
-Nie obchodzimy już tatusia ?
- Nie, chyba nie. Chodź tu do mnie.
Wzięłam ją na kolana i zaczęłam powoli kołysać śpiewając spokojną kołysankę. 
- Co powiesz na to, że wyjdziesz z wujkiem Cescem na stadion ?
-Mogę ? Bo chyba tata nie będzie chciał żebym z nim wyszła.
Jej usta ściągnęły się ku dołowi, a ja poprzysięgłam sobie, że nigdy w życiu nie dopuszczę już do rozmowy pomiędzy nimi. Nie pozwolę skrzywdzić własnej córki.
- Idź się przebierz i zmykamy na stadion.
Mała pokiwała głową i uciekła na górę, a ja zła wzięłam do ręki telefon.
-Halo ?
- Cesc ? Zamienisz się z Robertem na dzieci wyprowadzające was na stadion ?
-Chyba bym mógł, a czemu ?
- Kora chciała wyjść z tobą. Mam nadzieje, że się nie gniewasz ?
-Nie spoko. Ale po rozpoczęciu idziecie do nas na imprezę. 
- Cesc po rozpoczęciu wracam do Hiszpanii, do Any. 
-CZEMU ?! PUYOL ZAMKNIJ SIĘ NIE WIEM GDZIE MASZ LOKÓWKĘ ! CZEMU CHCESZ WYJECHAĆ ?! 
- Wytłumaczę to później w Barcelonie. Pa.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem do salonu. Sama usiadłam na jednym z krzeseł i schowałam twarz w dłoniach. Cholera, dlaczego ja muszę mieć największego pecha na świecie ? Wstałam od stołu i ruszyłam do łazienki. Moja twarz miała teraz piękny kolor marmuru w połączeniu z czarnym tuszem. Byłam blada jak śmierć. Szybko umyłam twarz kremem do demakijażu i opłukałam ją wodą. Prysznic wzięłam w rekordowym czasie piętnastu minut. Ubrana w jeansy i bluzę z Nike założyłam szaro-niebieskie adidasy z Nike i razem z Korą wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do czarnego Range Rovera i zaczęłam nas kierować w stronę tego przeklętego stadionu. Kibice już się pod nim gromadzili, ale nie wchodzili do środka. Rozpoczęcie jest dopiero za sześć godzin, o dwudziestej. Wyszłam z samochodu i założyłam okulary. Kornelia złapała mnie za rękę i weszłyśmy tylnym wejściem na stadion. 
-Panna Stankiewicz ! A to kto ?
- Dzień dobry Ulu. To jest Kornelia moja córka.
-Ale zbieg okoliczności. Ma takie oczy jak Lewandowski. 
Popatrzyłam na Kornelie i zaprzeczyłam głową. Mała zrozumiała i uśmiechnęła się.
-Dzień dobry.
-Cześć malutka. To może ty Emilko idź do garderoby, a ja odprowadzę małą do naszej sali konferencyjnej znajdziemy tam dla niej jakieś zajęcie.
- A właśnie. Kornelia miała wychodzić z jednym z reprezentantów Polski, czy można to zmienić na reprezentację Hiszpanii ? Oczywiście reprezentanci się zgodzili.
-Nie jestem tego pewna, ale chyba mała zamiana nie zaszkodzi.
- Dziękuje. A ty słonko bądź grzeczna i nie przeszkadzaj pani w pracy. Jasne ?
-Tak mamo.
Ruszyłam korytarzem w prawo i weszłam do pokoju za drzwiami z numerem 15. W środku znajdowała się grupa moich tancerzy.
- Hej wszystkim !
-Emily !
- To co próba ? Warrior, U + Ur Hand, Rock You i jedna polska Jutra Nie Będzie.
Zaczęliśmy próbę i kiedy wybiła godzina siedemnasta trzydzieści garderobiane zabrały nas. Dostałam bordowe spodenki, które od dołu się rozjaśniały do koloru soczystej czerwieni, biały bralet i adidasy z Reeboka. Później do piosenki Warrior miałam się przebrać w granatową suknie do kostek i czarne szpilki. Do ostatniej piosenki miałam założyć czarny strój kąpielowy, a na to kamizelkę z ćwiekami i czarne lity z koronką. 

Zaczęło się od piosenki Rock You. Myślałam, że mam śpiewać sama, a tu niespodzianka, bo sprowadzili dziewczyny z mojego starego zespołu Carmen i Glorię. Gloria była Ukrainką, a Carmen hiszpanką. Występ się zaczął. Na początku śpiewała Carmen, potem ja i na końcu Gloria. (piosenka). Później zaśpiewała Honey, ja w tym czasie się przebierałam z skórzanych spodni i czerwonego stanika i kamizelki. Później przyszedł czas na U + Ur Hand. Weszłam na środek stadionu i zaczęłyśmy tańczyć. (piosenka 2) Kiedy skończyłyśmy wszedł zespół Blue Cafe. Ja szybko założyłam suknię i nałożyłam buty. Fryzjerki zaplotły mi włosy w warkocz i wpięły we włosy czarne i błękitne kwiaty i nałożyły wianek z czarnych róż. Powoli popłynęła melodia trzeciego utworu i weszłam na stadion. Przez cały trzeci utwór musiałam stać w miejscu i śpiewać do mikrofonu. (piosenka 3) Kiedy skończyłam komentator powiedział, że mam właśnie odśpiewać hymn Polski. Później zaśpiewany zostanie hymn Ukrainy i wejdą wszystkie drużyny. Zaczęłam śpiewać hymn i kiedy skończyłam zaczęła śpiewać Gloria. Na murawę weszli piłkarze i rozpoczęło się odczytywanie drużyn. Ja założyłam ostatni tego wieczoru strój i czekałam przy wejściu na zapowiedź. Kiedy takową usłyszałam przede mną ustawili się tancerze, za którymi miałam iść śpiewając. Powoli szłam do środka murawy śpiewając, wokół mnie wirowali tancerze. (piosenka 4) Skończyłam i usłyszałam oklaski. Podziękowałam i zeszłam razem z tancerzami z boiska. Po lewej stronie wyjścia stała reprezentacja Polski, a po prawej reprezentacja Hiszpanii. Miałam właśnie schodzić kiedy dwójka piłkarzy z reprezentacji Hiszpanii załapała mnie za ręce i nogi i zanieśli na środek boiska. Ludzie wydawali się być zdziwieni zachowaniem piłkarzy, a co dopiero ja mogę powiedzieć. Popatrzyłam morderczym wzrokiem na Sergio i Ikera i tupnęłam nogą kiedy mnie odstawili. 
- Co wy wyprawiacie idioci ?!
-Właściwie to oddajemy Ci przysługę.
- Broniłeś bramkę głową i w nią oberwałeś ? Jaką przysługę ?!
-Popatrz na waszą reprezentację.
Spojrzałam na drużynę i z powrotem na chłopaków.
- I co ? Nic dziwnego w niej nie widzę.
-A nie brakuje kogoś ?
Zdziwiona spojrzałam na reprezentantów i otworzyłam szerzej oczy. Brakowało jednego.
- O co tu chodzi ?
-Zaraz się dowiesz !
Uciekli do zdziwionej drużyny i szczerzyli jak głupi do sera. Rozłożyłam ręce i czekałam.
-Emilka ?
Głos Lewandowskiego zza moich pleców wybudził mnie z transu. Odwróciłam się i mało nie padłam na jego widok. stał przede mną w czarnym garniturze z lekkim przerażeniem w oczach. 
- Wow. Takiego Cię jeszcze nie widziałam. Chwila ! Ty masz z tym coś wspólnego ? - zmrużyłam oczy i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. 
-Nawet całkiem sporo. Emilka wiem, ze jestem nieco uciążliwy...
- Nieco ?
-..., męczący i ogólnie powinnaś dostać pokojową nagrodę Nobla za wytrzymanie ze mną. 
- Aż tyle tego czasu nie było, ale kontynuuj. 
-Więc.... - westchnął i zdenerwowany przeczesał ręką włosy. - Emilka ? - uklęknął i wyjął z kieszeni niewielkie pudełko. - Czy wyjdziesz za mnie ? Ponownie ?

Co można czuć kiedy kilka milionów ludzi patrzy na ciebie i mężczyznę, który Ci się przy nich oświadcza, a ty stoisz jak posąg ? Mam nadzieję, że to tylko zły sen.





Uklękłam obok niego i przystawiłam usta do jego ucha. 
- Po to Ania była u ciebie ?
Spojrzał na mnie zdziwiony i odszepnął.
-A myślisz, że po co ? Chyba nie myślałaś, że do niej wróciłem ?
Odsunęłam się od niego i wstałam. Odruchowo ugryzłam się w wargę i zamknęłam oczy. 
- Chyba zwariowałam. - powiedziałam z zamkniętymi oczami. Otworzyłam je i popatrzyłam na Lewego. - Ale się zgadzam. 
Uśmiechnął się i odetchnął nakładając mi pierścionek. Wstał i złączył nasze usta. Nie liczyli się teraz kibice, którzy klaskali i gwizdali. Nie liczyli się komentatorzy, którzy cieszyli się jak głupi. Nie liczyli się wiwatujący piłkarze. Liczyliśmy się my. Odsunęłam się leciutko od niego i wtuliłam w jego tors. Objął mnie i zaraz odsunął. 
-A gdzie Kora ?
Odwróciłam głowę i zauważyłam ją przy Cescu.
- Tam stoi. - wskazałam palcem, wiem, że nie wolno zua ja ! - A co ?
-To idziemy do niej.
Pociągnął mnie za rękę i podeszliśmy do reprezentacji Hiszpanii. Robert wziął Kornelię na ręce i zakręcił się z nią kilka razy. 
-Ma być wszystko dobrze, jasne ?
Przede mnie wyskoczył David z opiekuńczą miną i pogroził mi palcem. Zaraz jednak roześmiał się i potargał mnie po włosach. 
-Mała, ale wesele niedługo co ? 
- Jasne ! Ty szukasz tylko okazji do picia Pikaczu !
-Wcale, że nie. 
- Serio ?
-No może.
Roześmiałam się i popatrzyła na Roberta i Kornelię. Kto by pomyślał, że dwa tygodnie temu siedziałam w Los Angeles i pisałam piosenki, a dzisiaj jestem w Polsce na stadionie narodowym po zaręczynach. 

Życie może zmienić się w jednej sekundzie, a to od nas zależy czy będzie Happy End czy nie.