niedziela, 30 czerwca 2013

E&R - Rozdział V - Marry You

UWAGA !
jest o 20 na TVN.

Ale ja nie o tym. Wiem, że wiele z was nie czyta ogłoszeń zawartych na końcu posta, dlatego postanowiłam napisać na początku.... A główka pracuje. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam zakończenie gimnazjum i wiecie. Smutek, łzy, pożegnania i problemy z nową szkołą.
A więc zapowiadam, że cały sierpień mnie nie będzie, a dalsze losy bloga są nieznane. 

A teraz
.
.
.
Nowy rozdział.

~*~



Robert obudził się oblany potem, głęboko wciągając powietrze jak po przebiegnięciu maratonu. Wystraszona Emilka obudziła się razem z nim i przypatrywała się swojemu narzeczonemu. Dotknęła niepewnie dłonią jego ramienia. Lewandowski obrócił głowę w jej stronę i przygarnął do siebie, całując we włosy. 
- Robert wszystko w porządku ? Miałeś koszmar, to nic złego.
Odetchnął głęboko, wdychając zapach kokosowego szamponu do włosów Emili. Odsunął się i złapał jej twarz w swoje dłonie. Niebieskie oczy z zainteresowaniem wpatrywały się w jego twarz. Uśmiechnęła się pocieszająco i dotknęła swoimi dłońmi jego. 
- Hej ! Bo jeszcze pomyśle, że będę musiała porozmawiać z Kloppem na temat twojego zdrowia psychicznego. Robert to zwykły koszmar. 
- Tak. Koszmar. Zwykły sen. 
Pokiwała głową i położyła się razem z nim z powrotem do łóżka, układając głowę na jego klatce piersiowej. Pogładził jej włosy i znów zapadł w sen. Ale dręczyła go jego ostatnia myśl przed zaśnięciem. Co jeśli to stanie się prawdą ? 

Stankiewicz obudziła się czując na twarzy promienie lipcowego słońca. Mruknęła cicho i otworzyła powoli oczy. Spojrzała na zegarek i niemal nie jęknęła z rozpaczy. Była dopiero siódma rano, a ona już nie śpi. Podniosła się na łokciach i spojrzała na śpiącego Roberta. Omal nie parsknęła donośnym śmiechem, widząc go. Skrzyżowane ręce na piersi, zmarszczony nos i zaciśnięte usta. Wyglądał jak obrażone dziecko. Pokręciła głową z uśmiechem i złapała za swoją bluzkę, która leżała na podłodze. Jej spodenki leżały pod łóżkiem, więc szybko je zabrała i wsunęła na nogi. Wyszła z sypialni i zeszła schodami w dół, do kuchni. Przy stole siedziała Kornelia uśmiechając się i rozmawiając z kimś. Zdziwiona zajrzała córce przez ramię i uśmiechnęła się.
- Janowicz ty mi tu córki nie bajeruj ! Coś znowu zmalował ?
Znała tenisistę od jakiś trzech lat i wiedziała, że jeśli rozmawiał najpierw z Kornelią, a dopiero później z nią, to coś zrobił.
- Nic. - machnął ręką i przez przypadek uderzył w laptopa. - Tylko... Mam mieć jutro trening z Djokovic'em. 
- No i ? To wspaniała wiadomość. - pisnęła i zajęła miejsce Kory, która powiedziała, że idzie do Tiny. - O co ty się martwisz ?
- O serwy. 
Brunetka zmarszczyła brwi i spojrzała na ekran z niedowierzaniem.
- Ty się martwisz o serwy ?! TY ?!
- No właśnie ja. Wczoraj już mi trener powiedział jakie są. Wiesz ile wynosił najwolniejszy ?
- No ile ? 
- 195 km/h.
- ILE ?! Tylko Serba nie zabij, bo będzie jazda. 
- Dzięki za wsparcie nie ma co ! 
Zaśmiała się i popatrzyła na wchodzącego do kuchni Roberta. Wydawał się być nieobecny i dopiero po chwili zauważył obecność swojej narzeczonej. Uśmiechnął się lekko i wskazał głową na ekspres do kawy. Emilia skinęła głową, patrząc na niego podejrzliwie. Jego koszmar zdawał się nadal go męczyć. 
- Jerzyk nie martw się i pamiętaj wierzymy w ciebie ! A i 14 masz być w Polsce. Jasne ?! Pa !
Tenisista rozłączył się, a Stankiewicz wstała i podeszła do piłkarza. 
- Robert ?
Mężczyzna popatrzył na nią rozbieganym wzrokiem i westchnął ciężko.
- Powiedz mi co Ci się w nocy śniło. 
- Nic takiego.
Wyminął ją i przeszedł do holu. Zdenerwowana poszła za nim i pociągnęła go za ramię.
- Nic takiego ?! Nic takiego ?! Budzisz się w środku nocy z drgawkami, cały zalany potem i mówisz, że to nic takiego ?! Jeszcze dzisiaj jesteś jak duch !
- Mówię, że to nic takiego ! 
Zaczęli się kłócić, kiedy w międzyczasie do domu wróciła Kornelia z Wojtkiem Szczęsnym, Kubą Błaszczykowskim, Przemkiem Tytoniem, Łukaszem Piszczkiem, Łukaszem Teodorczykiem i Marcinem Wasilewskim. Dziewięciolatka zwabiona podniesionymi głosami ruszyła w stronę holu łączącego kuchnię z salonem. Zastała tam oboje rodziców wykłócających się o coś. Za nią stanęli piłkarze i przyglądali się zainteresowani zaistniałej scenie.
- Wróciłam ! - krzyknęła wesoło młodsza Stankiewicz, ale widząc, że nie zrobiło to na narzeczeństwie większego wrażenia, odwróciła się do piłkarzy. - Złapcie ich i zaprowadźcie do salonu. 
Łukasz z Kubą złapali Roberta, a Przemek i Wojtek Emilię. Zaprowadzili nadal wykłócającą się parę do salonu, a tymczasem Kornelia wraz z Marcinem i Łukaszem weszła do kuchni, wyciągając z szuflad taśmę, nożyczki i dwie drewniane łyżki. Zdziwieni piłkarze patrzyli jak dziewięciolatka podaje mi je, a następnie sama szuka czegoś w doniczkach stojących na parapecie. Odsunęła dwie z nich i wyciągnęła fioletową doniczkę z krzaczkiem papryczek chili. 
- Ta będzie dobra. Prosto od wujka Gerarda. Chodźcie. 
Cała trójka przeniosła się do salonu, gdzie czworo pozostałych piłkarzy powstrzymywała parę od rzucenia się na siebie. Wojtek popatrzył na trzymane przez nich przedmioty i zrozumiał o co chodzi. Posadził Emilię z pomocą Przemka na jednym z krzeseł, a Kuba i Łukasz zrobili to samo z Robertem. Marcin i Łukasz szybko ich do nich przywiązali. Stankiewicz na moment ucichła by zaraz wybuchnąć z jeszcze większą furią.
- Czy was do końca powaliło za przeproszeniem ?! Rozwiążcie mnie do cholery jasnej !
Kornelia wepchnęła obojgu do ust papryczki i szybko przykleiła taśmę do ust. Na początku nie wiedzieli co się dzieje, ale po chwili Emilka zaczęła się robić czerwona na twarzy i zaczęła się szarpać. Robert zrobił podobnie, ale nie nabrał koloru czerwonego na twarzy. 
- Uspokoiliście się ?!
Oboje pokiwali głowami, więc pokazała ręką, żeby ich wypuścić. Oboje po chwili byli wolni, a Kornelia podała im wodę. 
- O co wam poszło ?
- Już nic. Już nic. Po prostu nie mogliśmy dojść do porozumienia. 
- Dobrze. Za dwie godziny powinniśmy być w Lesznie, więc...
Brunetka rozszerzyła oczy i pobiegła natychmiast na górę. Złapała za białą sukienkę i wbiegła do jednej z łazienek. Szybko wykonała wszystkie czynności i umalowana, uczesana i ubrana zeszła na dół. Robert siedział na kanapie razem z Kornelią ubraną w ciemną spódnicę i jasną bluzkę. Sam miał na sobie ciemne jeansy, jasny podkoszulek i koszulę. 
- To co jedziemy ?
- Tak. - powiedziała niepewnie. - Tak jedziemy. 

~*~

Emilia siedziała w jednym samochodzie z Iwoną Lewandowską oraz Mileną, mknąc do centrum Warszawy, do zaprzyjaźnionego z Emilią projektanta mody. Miał jej pomóc w wyborze sukni ja 14 sierpnia. Na ślub. Stanęły pod ogromnym budynkiem z logo RoyRoys. Parkingowy odebrał kluczyki i odjechał samochodem. Weszły trójką do holu skąd powitała je recepcjonistka.
- Panna Stan ! Jakaż to niespodzianka !
- Witaj Anno. Zastałam Romana ? Byłam z nim umówiona na przymiarkę sukni ślubnych.
- Ach tak. Trzynaste piętro, ostatnie drzwi.
Wjechały windą na trzynaste piętro i ruszyły długim holem. 
- Emilia ! Bella mia ! Pięknie wyglądasz. A to zapewne pani Lewandowska i przyszła pani Reus ! Jakże ona promienieje !
Roman Roys był jedynym znanym jej polskim projektantem, który nie robił z siebie "debila mody" jak miał w zwyczaju nazywać innych polskich "projektantów".
- Chodźcie, chodźcie. Oto twe suknie moja droga.
- Roman. - jęknęła.
Miały być tylko trzy, a nie trzydzieści trzy ! W co ona się wpakowała. Iwona Lewandowska sprawdziła wszystkie surowym okiem i podała jej jedną. 
- Sądzę, że ta byłaby odpowiednia. 
Emilka tylko sztywno przytaknęła głową i weszła z suknią do przebieralni. Od czasu wieści o ślubie Roberta z Emilią, Iwona Lewandowska nie ufała przyszłej pannie młodej. Sądziła, że będzie taka jak Ania Stachurska, ale Stankiewicz była jej przeciwieństwem. Z lekkim westchnieniem zapięła ostatni guzik na plecach. 
- I jak ? - zapytała stając przed kobietami. 
Pierwsza suknia  nie była jej marzeniem. Nie chciała przylegającej do ciała sukni, tylko rozkloszowaną. 
- Sądzę, że lepiej by Ci było w numerze 12. Proszę.
Milena podała jej jedną z sukni, a Emilia posyłając jej wdzięczne spojrzenie weszła do środka. Zmieniła suknie odwieszając pierwszą na wieszak. Założyła kolejną suknię, która była już mniej obcisła.
- Milena nie obraź się, ale ja szukam czegoś bardziej...
- Odsłaniającego ciało ? - zakpiła starsza Lewandowska.
W tej chwili brunetka poczuła jak jej mur pewności siebie zaczyna mieć poważne luki. Czyżby Stachurska miała taką suknię ?
- Nie do końca. Chciałam mieć suknię z rozkloszowanym dołem i mniej przylegającą do ciała. 
- Moja droga mam coś idealnie dla ciebie ! - Roman z wesołym uśmiechem podał jej suknię numer 34. - Zapomniałem o niej, a skończyłem szyć dopiero dziś. Przymierz, przymierz. 
Założyła trzecią suknię i spojrzała w lustro. To była jej suknia.
- I jak ? 
Milena zaklaskała w dłonie, a Iwona popatrzyła na nią spokojnie. Była inna, nie była taka sama jak poprzednia narzeczona jej syna. Ta była spokojna, skromna, niekiedy bojaźliwa i wstydliwa. 
- Idealna.
- Roman. Niestety potrzebuję jeszcze jednej do zdjęć. 
- Proszę Bella.
Ściągnęła ostrożnie suknię i odwiesiła ją. Założyła koronkową suknię i uśmiechnęła się do siebie. 
- Myślę, że mamy wszystko. Dziękuję Ci mój drogi. 

~*~

Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wdech i.... Co ja robię. Zaczynam ulegać metodzie wdech - wydech. Brunetka chodziła poddenerwowana cały dzisiejszy dzień. W końcu to dziś wyjdzie za Roberta. Ale nie za wielkiego piłkarza, gwiazdę Bundesligi Roberta Lewandowskiego. Tylko za swojego narzeczonego, którego odzyskała po dziewięciu latach. Wypuściła powietrze z ust kiedy ktoś zapukał do drzwi. 
- Proszę.
- No siostra wyrobiłaś się.
- Jerzy !
Rzuciła się na tenisistę, obejmując go za szyję. Mężczyzna zaśmiał się wesoło i odwzajemnił uścisk.
- Myślałam, że już nie przyjedziesz ! A gdzie Sandra ?
- Nie ma i nie będzie.
- Okey... Wiem, że to nie miłe, ale dzięki za prezent.
- Nie na serio. To było bardzo miłe. - powiedział z ironią przekręcając oczami. 
Stankiewicz pokiwała głową z szerokim uśmiechem i złapała za kwiaty. 
- To co odprowadzisz mnie do ojca ?
- Jasne. 
Załapała go pod ramię i ruszyli na parter. Ceremonia odbywała się w niewielkim dworku za Warszawą, otoczonym lasem. Media rozpisywały się ile to wydali na cały ślub. Szkoda, że nikt nie zgadł. Doszli do miejsca z którego miała ruszyć wraz ze swoim ojcem. 
- Pa ! Tylko nie bajeruj mi córki !
Janowicz pokręcił głową i odszedł do krzeseł przygotowanych na dworze. Znalazł swoje i usiadł obok brunetki ubranej w biało - niebieską sukienkę. Zwrócił głowę w jej kierunku i jęknął.
- Znowu ty ? Nie dasz mi spokoju ? 
- Ty ?! Co tutaj robisz ?
- Miałem się pytać o to samo. Moja przybrana siostra wychodzi za mąż.
- A moja przyjaciółka. 
- Super.
- Super.
- Świetnie.
- Świetnie.
- Wspaniale.
- Wspaniale.
Uniosła brew widząc jak tenisista próbuje wyprowadzić ją z równowagi. Uśmiechnęła się słodko i zaraz na jej twarzy pojawił się grymas odrazy.
- Asiu nie przedstawisz nas ?
Słodki głosik młodej panny Gierżyckiej doprowadzał ją do obłędu, ale w jej głowie zrodził się pewien plan.
- A tak Kamila to Jerzy Janowicz. Jeden z polskich tenisistów. Jerzy to Kamila Gierżycka. Rzeczniczka prasowa. 
I tak oto panna Joanna Kubiak znów triumfowała. Ale nie na długo. 

Ceremonia się rozpoczęła i wszyscy wstali z miejsc. Robert stojący pod ołtarzem odwrócił się w stronę wejścia i go zamurowało. Piękna brunetka o lazurowych oczach zmierzała w jego kierunku by zostać jego żoną. I to było chyba w tym wszystkim najpiękniejsze. Krzysztof Stankiewicz podał mu jej rękę szepcząc by ją pilnował. Złapał obie jej dłonie, po tym jak oddała je stojącej obok Agacie. 
- Miłość to piękne uczucie. Jest zarazem dobrem jak i złem. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie, ale wybiera odpowiedni moment.

 ~*~

Goście bawili się znakomicie. Emilia opadła na krzesło przy jednym z długich stołów i napiła się łyka soku pomarańczowego. Co jak co, ale trener Klopp był znakomitym tancerzem. Kiedy tylko Cesc wypuścił ją, to przejął ją Sergio Ramos, który nie chciał jej odpuścić tańca, później wylądowała u Zbyszka Bartmana, którego zwą królem siatkarskich potańcówek. I tak trafiła do trenera. Roberta widziała jak tańczył z żoną Bartka Kurka, Kasią. Usłyszała dźwięk odsuwanego krzesła obok siebie. Asia uśmiechnęła się i przytuliła mocno przyjaciółkę.
- Kubiak nie znikaj mi tak. Szukałam Cię. 
- Przepraszam, ale musiałam kogoś.... upilnować. 
Popatrzyła na kogoś za jej głową, a Lewandowska zainteresowana odwróciła głowę. Rozszerzyła oczy i otworzyła lekko usta. 
- Co ona tutaj robi ?! - syknęła.
- No przecież jest zaproszona.
- Wcale, że nie. Nie zapraszałam jej tutaj. 
Wstała od stolika i poszła na parkiet, ignorując nawoływania Asi. Znalazła męża tańczącego z Ewą Piszczek. Poklepała szatynkę po ramieniu.
- Przepraszam, ale muszę go na chwilkę zabrać.
- Jasne. 
Lewandowscy wyszli na taras, który rozciągał się wzdłuż całego piętra.
- Robert zaprosiłeś tu Kamilę ?
- Kamilę ? Jaką Kamilę ?
- Gierżycką.
- Ona tu jest ? - zapytał zdziwiony. 
- Tak i aktualnie próbuje mi poderwać brata. 
- Nie masz brata. - zmarszczył brwi.
- Janowicza !
- Aaaa.... Było tak od razu. Słuchaj, Jerzy ma dwadzieścia jeden lat. Wie co robi. 
Westchnęła i oparła się dłońmi o betonową poręcz. Piłkarz objął ją od tyłu w pasie i ułożył głowę na jej ramieniu, muskając ustami odsłonięte ramię.
- Chodź do środka. 
- Czekaj. Zapomniałam o prezencie. 
- Emilka. - zaśmiał się. - To nasz ślub. Nie dajemy sobie prezentu.
- Ale ten jest obowiązkowy. - uśmiechnęła się wesoło i złapała go za rękę. 
Popatrzył na nią niezrozumiałym wzrokiem i poczuł jak przesuwa jego dłoń. Zagryzła wargę i spojrzała w niebieskie oczy. Jednak wzrok mężczyzny pokierował się na miejsce gdzie spoczywały ich dłonie.
- Emi. - szepnął podnosząc wzrok.
Złapał ją i podniósł lekko, obracając się. Zdziwieni goście popatrzyli na nich i wciąż nie rozumieli.


Właśnie w tym momencie czujesz, że wszystko jest nareszcie poukładane.

- Siostra co Ci ?
Michał podszedł do zdenerwowanej Asi, stojącej przy wejściu do sali balowej. Brunetka tylko obrzuciła go krótkim spojrzeniem. Kubiak uniósł dłonie i popatrzył na tańczące pary. Spojrzał na siostrę i znów przeniósł wzrok na pary. Nagle rozszerzył oczy i zaczął się śmiać.
- Aśka czy ty jesteś zazdrosna ?
- O kogo ? - prychnęła. 
- O pewnego tenisistę, który właśnie tańcz z twoim największym wrogiem. I podejrzewam, że maczałaś w tym palce. Więc... teraz cierp.
Poklepał ją po ramieniu i szybko odszedł w stronę Przemka Tytonia, który go nawoływał. Brązowooka westchnęła i odeszła. Postawiła kieliszek na jednym ze stolików i weszła na dach. Cały pałacyk był do dyspozycji gości, a jej spodobało się to miejsce. Poprawiła sukienkę i usiada na jednym z murków. Dziwiła się, że wokół nie ma żadnych paparazzich, ale Emilka i Robert musieli o to zadbać. Oparła się z tyłu dłońmi i odchyliła głowę do tyłu. Zaczęła wdychać świeże powietrze i poczuła zapach lasu. Rósł wokół całej posiadłości, więc jego zapach był wyraźny i przyjemny. Kilka kropel jakiejś cieczy spadło na jej ramię i otworzyła oczy. Zauważyła roześmiane orzechowe tęczówki obok siebie.
- Janowicz. - westchnęła z udawaną udręką. - Dasz ty mi spokój.
- Kto wie. - wzruszył ramionami i podał jej lampkę wina. - Uciekłaś.
- Chciałam się przewietrzyć. 
- Bo cały czas śledziłaś wzrokiem mnie i Kamilę ?
Policzki zaczęły ją niemiłosiernie piec. Czuła się jak mała dziewczynka przyłapana na gorącym uczynku. Zanurzyła usta w czerwonej cieczy i odwróciła wzrok. 
- Możliwe. A ty dlaczego za mną poszedłeś ?
- Sam nie wiem. - powiedział beztrosko, za co uderzyła go lekko w ramię. - Na prawdę. - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała. - Szczerze ? Miałem dość towarzystwa Kamili.
- Nie dziwię się. Wracamy ?
- Nie... Posiedźmy tu. Chcę by znalazła sobie nowy obiekt. Z tego co widziałem chyba namierzała Łukasza.
- Którego ?
- Piszczka.
- Żonaty. No nieźle. 
Zaczął się śmiać, kiedy przybrała minę myśliciela. Alkohol sprawia, że znika pierwsze złe wrażenie, a pojawia się przychylność.