piątek, 3 maja 2013

E&R - Rozdział I - Heart Attack

- You make me... nie... You make me glow.
Zapisałam kolejne słowa na kartce. Męczę się nad tą głupią piosenką już z dobry tydzień. Nigdy nie miałam blokady i co nagle się włączyła ?! Zaraz coś mnie trafi i jak Boga kocham zrobię sobie krzywdę. 
- Mama ?
Odwróciłam głowę do tyłu i zobaczyłam półprzytomną Kornelię stojącą w progu pokoju. 
- Chodź słoneczko.
Podeszła wolno i wgramoliła mi się na kolana. Przytuliła się do mnie i przycisnęła mocnej misia. Pogłaskałam ją po głowie i przykryłam kocem. No tak, skoro mała siedzi mi na kolanach to ciężko będzie pisać. 
- Mama zaśpiewaj. 
Zaczęłam cicho nucić piosenkę. Pamiętam jak Fernando mnie jej uczył. Byliśmy wtedy w RPA. Mała mówiła już prawie poprawnie po hiszpańsku. Zastanawiałam się jakim cudem. Miała ledwie kilka lat. 
- Mamo, powiesz mi coś o tacie ?
- A co chcesz wiedzieć ?
Wzruszyła lekko ramionami.
- Jak się poznaliście ?
Przed oczami stanęła mi wizja piętnastoletnich nas. 

Jedenaście lat wcześniej

Szłam powoli jedną z parkowych ulic. W szkole dziewczyny nie pałały do mnie miłością. Jestem tu ledwo jeden dzień i już oskarżają mnie o odebranie chłopaków. Usiadłam na pomoście przy niewielkim jeziorku i zamknęłam oczy. Chyba zasnęłam, bo poczułam jak ktoś puka mnie w ramię. Otworzyłam niechętnie oczy i zauważyłam parę lazurowych tęczówek wpatrujących się w moją twarz. Wstałam i otrzepałam spodnie z kurzu. Słońce już zachodziło, więc musiałam dość długo tutaj siedzieć.
- Hej jestem Robert. 
- Emilka. 
- A to o tobie dziewczyny nawijały cały tydzień ?
Zarumieniłam się i pokiwałam głową. Zauważył to i podniósł moją opuszczoną głowę. 
- Nie martw się. One Ci zazdroszczą. 
Uśmiechnęłam się i zagłębiłam po raz kolejny w odcieniu jego oczu.

Dwa lata później 

Spojrzałam na Roberta i zastanowiłam się czy aby na pewno dobrze robię. Widząc moje wahanie piłkarz zaśmiał się i pocałował lekko w policzek.
- Skarbie chyba się nie wahasz ?
- Nie, ale... Robert zrozum. Czy aby na pewno dobrze robimy ?
- Tak. Nie znasz naszych rodziców ? Nie zgodzą się, a my już za dwa tygodnie wyjedziemy do Poznania. Ty pójdziesz do tego liceum humanistycznego, a ja zacznę sezon w Lechu.*
Nagle z pomieszczenia obok wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Razem z Lewandowskim wstaliśmy z ławki i podeszliśmy do niego.
- Moi kochani możemy zaczynać.

Tydzień później

Wpatrywałam się w lekarkę z przerażeniem. 
- Proszę się nie martwić. Wiem co to oznacza dla pani w tym wieku. Pewnie miała pani wielkie plany. 
- Tak, miałam.
Kilka łez spłynęło po moim policzku. Odebrałam od niej receptę i ulotki. Wyszłam ze szpitala przed którym stała moja starsza kuzynka Daga. Widząc moją minę od razu mnie przytuliła. 
- Damy radę mała. Najwyżej wyjedziesz ze mną do Kanady.

Współcześnie 

Zobaczyłam, że mała zaczęła płakać. 
- Co jest malutka ?
- Chcę do taty !
Przytuliła się do mnie mocniej, a ja zaniemówiłam. Nigdy dotąd nie mówiłyśmy o Robercie. Pogładziłam czarne włosy mojej córeczki i odsunęłam ją lekko, żeby zobaczyć jej oczy. To był dla mnie cios poniżej pasa. Widok tych lazurowych tęczówek zapełnionych łzami to dla mnie najgorsza z możliwych tortur. 
- Jutro... Jutro spróbuję porozmawiać z tatą dobrze ?

Następnego dnia

Mała jeszcze śpi, a ja siedzę przy stole w kuchni z białą kartką. Dziewięć cyfr zapisanych na niej to dla mnie najczarniejsze zaklęcie na świecie. Słyszę hałas zza drzwi i wiem, że Kornelia niedługo się obudzi. Biorę czarnego Samsunga ze stołu i wpisuję numer. Słyszę sygnał połączenia i po chwili również ten głos.
- Halo ?
- Robert Lewandowski ?
- Tak. Kim pani jest ? Jeśli z mediów to mówię, że to mój prywatny...
- Nie. Nie jestem z mediów.
- Więc kim ?
- Możemy się spotkać ? Proszę to ważne. Obiecuję, że nie jestem żadną fanką, reporterką. Tylko przeszłością i chcę byś ją zakończył. Bądź w kawiarni KarmelCoffe za dwie godziny. 
Rozłączam się i łapię za głowę. Zakończyć przeszłość ? Dobre sobie. Kora wchodzi do kuchni i niemal sprintem podbiega do mnie.
- Z kim rozmawiałaś ? 
- A co mały szpiegu ? Podsłuchiwałaś ?
- Eee....nie mamusiu. 
I uśmiech. Ten sam co Robert kiedy coś zmalował. Śmieje się i zaczynam robić tosty. Widzę jak mała podskakuje na krześle słysząc nazwę posiłku. Uzależniona od tostów i naleśników. Nie wiem czy ten nałóg da się wyleczyć. Półtorej godziny później podrzucam małą do Michała i Dagi, którzy są w Warszawie. Dokładniej są w parku obok którego jest kawiarnia. Mała leci do ulubionego wujka, a ja podaje Dagmarze moje miejsce pobytu. Czarnulka potakuje i odchodzi do Korneli i Miśka. Mała dobrała się już do za długich włosów Winiarskiego. Ja na miękkich nogach podchodzę do budynku i widzę w pomieszczeniu piłkarza, który siedzi w najbardziej zakrytej części lokalu. Podchodzę do stolika i siadam na przeciwko. 
- To ty chciałaś się ze mną spotkać ?
- Tak to ja.
- Nie znam Cię. 
- Znasz. Nawet bardziej niż myślisz.
Ściąga czarne okulary, a ja zrzucam apaszkę, która zakrywała mi głowę i część twarzy. Ściągam zaraz po tym okulary zakrywające mi pół twarzy i patrzę jak Robert zamiera.
- Emilka ?
- Tak. - śmieję się nerwowo. - Cześć Robert.
Widziałam po oczach, że jestem najmniej spodziewaną przez niego osobą. Odgarnęłam brązowe włosy do tyłu i lekko się uśmiechnęłam.
- Ja nie... Nie wiem jak zacząć. Dowiedziałam się, że jesteś w Warszawie i postanowiłam pogadać.
- Dobrze zrobiłaś. Matko, Emilka nawet nie wiesz jak tęskniłem.
Podnoszę wzrok z serwetki, którą się bawiłam. Widzę przeszywające spojrzenie lazurowych tęczówek i przechodzą mnie dreszcze. Bawię się paznokciami pomalowanymi na kremowo. Na jednym palcu nadal noszę pierścionek. Robert to zauważa.
- Widzę, że nadal go masz. - łapię moją dłoń i patrzy na srebrną biżuterię. - Pamiętam jak Ci go dałem.
- Tak ja też. - śmieję się w głos i przypominam sobie tamten dzień. - Trudno zapomnieć swój własny fałszywy ślub.
- Fałszywy ?
Sztywnieje na całym ciele i z przerażeniem wpatruje się w piłkarza.
- No fałszywy. A jaki inny ?
- Emilka ty chyba nie myślisz, że on był na niby ?
Znów robi mi się zimno na całym ciele i zatrzymuje wzrok na srebrnej obrączce. Widząc mój wzrok wyciąga zza koszuli łańcuszek na którym połyskuje taka sama tylko większa.
- Ty mi chyba nie chcesz powiedzieć, że jesteśmy małżeństwem ?!
Wstałam gwałtownie i popatrzyłam na Lewandowskiego. Wstał zaraz za mną i złapał z dłoń, ściskając ją.
- Nie tutaj Emilka. Chodź, niedaleko jest hotel, w którym mieszkam na czas Euro.
Zapłacił za kawę i wyciągnął mnie z kawiarni. Nie myślałam wtedy racjonalnie. Zapomniałam nawet o Korze, która zapewne nadal bawiła się z Dagą i Miśkiem. Po prostu szłam pod ramię z Robertem w stronę hotelu "Narodowy". Kiedy doszliśmy widziałam chmarę fanów i napalonych fanek przed wejściem. Zapewne już wiedzą, w którym hotelu znajduje się reprezentacja. Zatrzymałam się gwałtownie.
- Kornelia !
Odwróciłam się i chciałam już odchodzić, kiedy ktoś złapał mnie za ręce.
- Kim jest Kornelia ?
- Zna...Zna...Znajoma.
Odwróciłam skrępowana wzrok w prawo.
- Okey, jakoś Ci nie wierzę, ale przyjmijmy tą wersje.
- Chodź już, zadzwonisz do niej z hotelu, bo jak widzę.. - odwróci wzrok i popatrzył na tłum pod hotelem. - Część ludzi już zorientowała się, że tu jestem.
Ponownie łapie mój łokieć i ciągnie do tylnego wejścia budynku. Widzę, że ktoś tam czeka. 
- Hej Lewy. A to kto ?
Blondyn mierzy mnie wzrokiem od dołu do góry i zatrzymuje się na twarzy. Rozszerza lekko źrenice i wpatruje się we mnie.
- Później Ci wytłumaczę Wojtek. Chodź Emilka.
- Nigdzie nie zamierzam iść. 
Odwracam się i idę z powrotem w stronę parku. Wyszłam z uliczki i stanęłam niemalże przed hotelem. Omijam grupkę fanów, kiedy nagle oni zaczynają głośniej krzyczeć. Potem czuję jak unoszę się nad ziemię i widzę świat do góry nogami.
- LEWANDOWSKI MASZ MNIE POSTAWIĆ NA ZIEMI W TEJ SEKUNDZIE !
Nowo-poznany blondyn o imieniu Wojtek idzie za nami wyraźnie rozbawiony, a ja mam ochotę przywalić piłkarzowi. Chyba mój dawny charakterek wraca. Wchodzimy do hotelu gdzie w holu siedzi cała reprezentacja. Widząc Roberta zaczynają się z nim witać, ale kiedy mnie zauważają milkną. Brunet odstawia mnie na podłodze, a ja odsuwam się na trzy kroki i krzyżuje ręce na piersi. 
- Oj Emilka nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.
- Więc musisz mieć zaawansowaną nerwicę skoro tak wyglądasz.
Zamiera z otwartymi ustami i wpatruje się we mnie jak w ducha, a reprezentacja razem z trenerem umiera na podłodze ze śmiechu. Potrząsa głową i mruży oczy.
- Ty...ty....ty..
- Tak wiem. 
- Stój tu.
- A jak nie ?
Podchodzę do niego i patrze w oczy przegryzając wargę. Unoszę brew do góry widząc jak nerwowo przełyka ślinę.
- Trenerze biorę dzisiaj zwolnienie. 
Bierze mnie na ręce i wchodzi do windy. Słyszę za nami gwizdy chłopaków i mam szczerą ochotę rozszarpać do na strzępy. 
- Będę tu tak siedzieć ?
- Tak.
Przekręcam oczami i patrzę na lustro w windzie. Musiałam zakładać białą sukienkę ? Nic złego by w tym nie było, gdyby nie to, że wyglądamy teraz jakbyśmy właśnie wzięli ślub. Apropo ślubu....
- Wytłumaczysz mi o co chodzi z tym ślubem ? Bo bardzo chętnie posłucham.
- Zaraz. 
- Zaraz to ja Ci przywalę. 
Wychodzimy z windy i mijamy zdezorientowaną sprzątaczkę. Stawia mnie koło siebie i wyciąga z kieszeni klucz do pokoju. Wchodzimy do niego i zaraz go zamyka.
- To jest porwanie. - mruczę kiedy siadam na łóżko. 
Robert wywraca oczami i siada obok mnie. 
- Więc ?
Odwracam się do niego i patrzę jak próbuje uniknąć mojego wzroku.
- Ślub był prawdziwy. I jesteśmy małżeństwem.
- Z córką na dodatek. - mówię cicho pod nosem do siebie.
- Co ?!
Wstaje i patrzy na mnie. Podnoszę kciuka do góry i przegryzam paznokieć. Głupia się wpakowałam. Drapie się w tył głowy i patrzę na piłkarza. Wpatruje się we mnie czekając na wyjaśnienia. Wzdycham i rozpinam torebkę. Podaje mu po chwili otwarty portfel. Bierze go ode mnie i wyciąga po kolei kartoniki. Kiedy kończy oglądać patrzy na mnie, a ja ponownie muszę znosić torturę łez w lazurowych tęczówkach.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś ?
Jego głos jest cichy i słaby. Nie nie nie ! Miałeś się na mnie wydrzeć i wyprzeć dziecka, żebym mogła żyć w spokoju. 
- Ja...Ja...Cholera !
Chowam twarz w dłonie i opieram się łokciami o kolana. Unoszę dłonie na włosy i podnoszę lekko głowę. 
- Nie chciałam Ci zniszczyć życia. Nie chciałam się wpakowywać w twoją karierę z dzieckiem.
- Emilia do cholery czy ty wiesz co przeżywałem ?! Jak wyjechałaś z Dagmarą do Kanady i nie odzywałaś się nawet do ojca ?! Wiesz ?!
- Nie chciałam niszczyć Ci życia. Nie chciałam tego, a spotkanie jest przez Kornelię. Wczoraj zaczęła za tobą płakać, musiałam z tobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
- Kornelia ? Tak ma na imię ?
Pokiwałam głową i popatrzyłam na podłogę. Lewandowski rzucił zdjęciami i portfelem na łóżko i usiadł obok mnie. 
- Mała, dlaczego mi nie powiedziałaś ?
Wciągnął mnie na swoje kolana i objął. Kiedy już powoli się uspokajam, przekręca mnie i siedzę na nim twarzą w twarz. 
- Gdzie jest Kornelia ?
- W parku obok tej kawiarni z Michałem i Dagą.
- To chodźmy. Chcę poznać moją córkę. 
Wycieram oczy dłońmi i wstaję z jego nóg. Nagle on łapię mnie ponownie i przytula.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem. A teram mam i ciebie i Kornelie.




Czy ciąża jest przeszkodą ? Nie, jest darem i największym z cudów. Nie zapominajmy o tym.